Umarł król, nie żyje król...
(Neil Gaiman "Angela")

Umarł król, nie żyje król... Zaraz, zaraz... Nie żyje? Nie, żyje! Co prawda, umarł dawno i zdążył się już wyrwać ze szponów Azraela, aczkolwiek fakt zejścia należy odnotować. I to zejścia nie byle jakiego, i nie byle kogo.

W swym artykule zatytułowanym "Polskie życie Spawna" (KZ nr24), hans opisał pokrótce wszystkie wydane u nas zeszyty z przygodami owego bohatera. Wspomniał w nim również o "Angeli", która już do nas nie trafiła. Na szczęście...

Po komiks ten sięgnąłem z powodu powiązania w nim dwóch nazwisk: Gaiman i Simmons. Spodziewałem się, że ten drugi pod piórem pierwszego ukaże światu nową, skrywaną wcześniej stronę swej niezwykle mrocznej osobowości - wszak o tego typu klimaty u twórcy "Sandmana" nie trudno, nieprawdaż? Co więcej - byłem tego pewien, tym bardziej, że tworząc odcinki serii podstawowej, Gaiman nie miał zbyt dużego pola manewru, a tutaj mógł już sobie trochę pofolgować. Byłem tego pewien nawet zważywszy na fakt, iż to nie Spawn jest tutaj głównym bohaterem, lecz tytułowa "Angela". I rzeczywiście - Gaiman ukazał nam nieznaną dotąd twarz byłego rządowego zabójcy, twarz, której żaden z miłośników "Spawna" nie powinien nigdy ujrzeć.

Fabularnie sprawa wygląda tak: Angela postanowiła uczcić swoje urodziny #100.000 polowaniem na "najszybszą, największą i najwredniejszą bestię we wszechświecie (wyłączając okolice piekieł)". W tym celu, odziana jedynie w kuse bikini (pomimo 30-to stopniowego mrozu), wybiera się na jakąś zapyziałą planetkę, gdzie po dość szybkim ubiciu gada, zostaje otoczona przez chmarę aniołów i aresztowana za (m.in.) "zdradę" i "polowanie bez zezwolenia". Jej przyjaciółki (szczerze przekonane o niewinności Angeli), postanawiają na własną rękę oczyścić ją z zarzutów. W wyniku ich działań, na scenę wkracza Spawn, lecz nie jest to Spawn, jakiego znamy, o nie! To nie facet pałający żądzą zemsty na podstępnym Malebolgii, rozdarty pomiędzy szczęściem swoim, a swojej byłej małżonki, potężny, lecz trochę zagubiony, a ponad wszystko niezwykle majestatyczny w pełni swych mocy i wyrazistości. Nie, nie, nie... Zamiast niego dostaliśmy karykaturalny wręcz wrak piekielnego pomiotu, użalającego się nad swym nędznym losem, non-stop wspominającego swą ex-towarzyszkę życia, zachowującego się jak gówniarz w barze ze striptizem. Rozumiem, że czasem można pokazać jakąś postać z nieco innej strony, bardziej przyziemnie, może trochę dowcipnie lub cynicznie. Ale coś takiego? Toć to woła o pomstę do Nieba! O ile numer 5/97 (w polskiej numeracji) "Spawna" (ze scenariuszem Gaimana) był napisany stylem dość "lekkim", o tyle "Angela" podchodzi pod styl wręcz prześmiewczy! Argh...

Jednak z drugiej strony... Sam nie wiem... Może takie podejście jest celowe? Może taki właśnie był zamysł Gaimana? Jakkolwiek, mnie się to bardzo nie podoba, bo co jak co, ale dla wspaniałego, posępnego klimatu Spawna jest to po prostu bluźniercze. I jeszcze ta dwuznaczność zakończenia drugiego numeru... Ech... Całość opowieści kończy się tak, jak się zaczęła - bez jakiegokolwiek przekazu, bez jakichkolwiek fajerwerków, przewidywalnie i sztampowo.

W kwestii kreski muszę przyznać, że panowie Capullo i Broeker zrobili świetne okładki. Naprawdę bardzo dobre. I tyle. Zresztą, ich twórczość możecie ocenić sami, otwierając którykolwiek z numerów "Spawna" nowszy niż 1/98 (pan Capullo) lub ten wydany przez Mandragorę (pan Broeker). Nie jest to nic nadzwyczajnego, ani też żadna słabizna - po prostu warsztatowy kawałek graficznego rzemiosła, nie wybijający się ponad poziom merytoryczny komiksu. Angela jest oczywiście super-laską, o (często eksponowanym) dużym biuście i (równie często wypiętych) krągłych pośladkach; miasto aniołów (a raczej: anielic) jest pełne takich, jak ona; poza, w jakiej zastajemy "obrończynię" Angeli też jest dość... osobliwa. Co ciekawe, w pewnej chwili nawet sam Spawn zadaje pytanie: "Dlaczego wyglądacie jak egzotyczne tancerki?". Samokrytyka autorów? Nie sądzę - odpowiedź na to pytanie nie pada. Poza tym, wszystko jest "plastikowe", a chwilami wręcz cukierkowate.

Cóż mogę napisać... Jednym słowem - kupa, panie i panowie. Brzydka i śmierdząca. Denne dialogi, oklepana historia, wiejąca zewsząd nuda, standardowa kreska, wszystko zaprawione odrobiną komerchy... Wstyd, po prostu wstyd. Choć tak w sumie, to sam nie wiem, czemu się temu dziwię - przecież każdy twórca przeżywa wzloty i upadki. Wystarczy wspomnieć o "Global Frequency" Warrena Ellisa, "Darkness" Gartha Ennisa, "Top 10" Alana Moore'a czy "legendarnym" wręcz kontrataku "Mrocznego Rycerza" Franka Millera... Mimo wszystko jednak, ten upadek jest dla mnie zbyt bolesny... Szczerze radzę - trzymajcie się od tego z daleka.

Piotr "Dr_Greenthumb" Sujka

"Angela"
Scenariusz: Neil Gaiman
Rysunki: Greg Capullo
Kolory: Todd Broeker
Wydawnictwo: Image Comics
Objętość: 3x 22strony
Cena: 3x 2.25$
Data wydania: 12.1994-02.1995