"The Ultimates - Superludzie"

 

Masz już dosyć użalających się nad sobą nadludzi( "Spawn" )? Znudziło ci się czytanie o problemach wynikających z posiadania super mocy ("Rising Stars")? Nie chce ci się zgłębiać psyche człowieka za maską ("Batman - Ego")? A może masz już dosyć maksymalnego urealniania super bohaterów ("Watchmen")? Jeżeli tak, "Ultimates" są komiksem właśnie dla ciebie.

O komiksach spod znaku Ultimate pisaliśmy już tutaj, przypomnę więc tylko, że przedstawiają one od nowa początki najpopularniejszych postaci Marvela. Tym razem możemy zapoznać się z przygodami rządowej super grupy "Ultimates" (w starej wersji Avengers - Mściciele).

Tom pierwszy (na który składają się trzy oryginalne numery) opowiada o powstawaniu drużyny super ludzi. Czystej akcji (oprócz początkowych scen przedstawiających amerykański desant na pozycje niemieckie podczas drugiej wojny światowej) tu niewiele. Zamiast tego możemy zajrzeć za kulisy całego przedsięwzięcia, na którego czele stoi generał Fury. Tak więc zobaczymy próbny lot, odzianego w super zbroję Iron Mana, będziemy świadkami eksperymentu podczas którego powstał Giant Man, aby na koniec ujrzeć powrót legendy, samego Kapitana Ameryki. Sceny te pozwalają rzucić okiem na charaktery postaci, które wkrótce stworzą Ultimates. Są one na tyle odmienne, że łatwo przewidzieć, iż bez tarć w grupie się nie obędzie. Póki co łączy je niechęć Bruca Bannera, naukowca który od kilku lat, bezskutecznie próbuje odtworzyć serum super żołnierza (dzięki któremu powstał Kapitan Ameryka). W wyniku nieudanego eksperymentu w jego życiu pojawił się pewien "drobny" problem, który da jeszcze znać o sobie...

Nie ukrywam, że czekałem na podobny komiks z niecierpliwością. Zacząłem już tęsknić za opowieścią w której nikt nie będzie się zastanawiał nad sensownością istnienia super bohaterów, a oni sami nie będą mieli oporów przed wykorzystywaniem swoich zdolności. I chociaż w "Ultimates" problem odpowiedzialności za własne czyny występuje (zniszczenia powstałe w wyniku ich działań nie naprawiają się same, pojawiają się przypadkowe ofiary), to jednak jest on jedynie tłem. Na pierwszym planie pozostają super ludzie, posiadający swoje wady, ale mimo to szlachetni i gotowi walczyć "(..) o prawdę sprawiedliwość i amerykańskie wartości." Oczywiście, że taka historia po "Watchmen" wydaje się być jedynie naiwną opowiastką, ale co z tego? Najważniejsze, że czyta się ją doskonale.

Do strony wizualnej też nie mogę się przyczepić. Brayan Hitch radzi sobie doskonale, zarówno pokazując przeprowadzony w strugach deszczu atak amerykańskich żołnierzy, jak i malownicze górskie pejzaże, czy też panoramy Nowego Yorku. Miejscami zdarzają mu się wpadki przy rysowaniu twarzy postaci, jednak nie ma to wpływu na odbiór całości.

Odpowiedzialnemu za scenariusz Markowi Millarowi udało się stworzyć komiks na tyle realistyczny, aby nie wywoływał u czytelnika uśmieszku politowania nad fabułą, lecz równocześnie nie wyprał go całkowicie z pewnej "bajkowości" znanej z innych opowieści tego typu. Dzięki temu "Ultimates" czyta się niezwykle przyjemnie. Inteligentna rozrywka na wysokim poziomie.

Łukasz Abramowicz

Pierwszy tomik zbierający trzy pierwsze zeszyty oryginalnej serii tak naprawdę nie pokazuje nam nic. Zapowiada się dosyć ciekawie, co dobrze rokuje na przyszłość. Komiks jest dosyć efektowny, lecz na razie raczej brak w nim akcji, czyli tego, co lubimy w tego typu pozycjach. Mam nadzieję, że dalszy ciąg będzie warty tak długiego wstępu. Na razie jednak powstrzymam się od ocen, a tym, którzy nie chcą wydawać pieniędzy na coś niepewnego radzę poczekać.

Wojciech "dieFarbe" Garncarz

"Ultimates" tom 1: "Superludzie"
Tytuł oryginału: Super-Human
Scenariusz: Mark Millar
Rysunki: Bryan Hitch
Tłumaczenie:
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 02.2004
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania oryginału:
Liczba stron: 80
Format: 17 x 26 cm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 22,90 zł