"AQQ" nr 31

O zmarłych nie powinno się mówić źle. W przypadku najnowszego, być może ostatniego numeru "Aqq" termin "martwy" nabiera dwojakiego znaczenia.

Po pierwsze pismo ukazujące się od 10 lat znika z komiksowej mapy Polski, umiera co nie znaczy że nie zmartwychwstanie (superman potrafił, więc czemu nie Aqq?). Po drugie i chyba ważniejsze, numer 31 definitywnie pogrzebał mit rzetelnego, profesjonalnego komiksowego magazynu. Pismo to, tak jak każde czasopismo o obrazkach w naszym kraju, wyrasta z undergroundu i szeroko rozumianej zinowości, jednak mimo upływu lat niewiele się w nim zmieniło, zamiast ewolucji byliśmy świadkami stopniowej degrengolady. W efekcie "Aqq" pozostało daleko w tyle za fanzinami ukazującymi się obecnie.
Ale po kolei.

Okładka numeru 31 cieszy i to bardzo, ze względu na rysunek Igora Baranko. Szkoda jednak, że im dalej w las tym gorzej. Już strona ze spisem treści poraziła mnie w dwójnasób. "Aqq" to przede wszystkim Witold Tkaczyk - wydawca i redaktor naczelny, nic więc dziwnego, że w każdym numerze pojawia się właśnie ta postać w różnego rodzaju konfiguracjach, a to na zdjęciach, a to jako gwiazda festiwali, czy tez w końcu jako komiksowy ekspert. Kolumna "Polecamy w numerze" na pierwszym miejscu wymienia krótki artykuł na temat nowego pisma fantastyczno- komiksowego. Czytamy w nim, że nie kto inny, a Witold Tkaczyk ma się w tymże czasopiśmie zająć działem komiksowym. Autorem tego tekstu jest niejaki Witt, autor z niczym i nikim się nie kojarzący. O ile wszelkiej maści ziny służyć mają przede wszystkim promocji grupy twórców czy też poszczególnych osób, o tyle profesjonalne pismo służyć ma innym celom. Pewnie ten przykład dziennikarskiego onanizmu nie zwróciłby mojej uwagi, aż w takim stopniu, gdyby nie druga notka w tejże kolumnie. Oto bowiem redakcja naruszając podstawy dobrego wychowania, taktu i zwykłej przyzwoitości poleca artykuł zatytułowany "Profesor nas opuścił". Na pierwszy rzut oka, nie ma w tym nic dziwnego, prosta zapowiedź artykułu. Jednak kontekst w jakim została zaprezentowana budzi we mnie, delikatnie mówiąc, niesmak. W moim odczuciu informacji o czyjejś śmierci nie powinno się polecać. Jedźmy dalej - komiksy.

Na 10 zaprezentowanych, tylko jeden wzbudził we mnie pozytywne emocje. Prosta jedno-planszówka Piotra Tołysza, bazująca na ciekawym pomyśle zwraca uwagę daleko bardziej niż cyzelowane historyjki Nikodema Cabały, graficzny bełkot Roberta Służałego, czy w końcu rysunkowe braki Witolda Tkaczyka.

Po dziale komiksowym "Aqq" prezentuje to co stanowiło od zawsze atut pisma - dział publicystyczny. Niestety profesjonalizm, rzetelność i obiektywizm to zdecydowanie czas przeszły. Obszerna relacja z MFK, aktualności, krótkie informacje na temat nowości i zapowiedzi, to popis braku tych trzech cech, z naciskiem na brak rzetelności i obiektywizmu. Relacja z łódzkiego festiwalu to w większości peany na cześć organizatorów plus możliwie jak najszersza prezentacja osoby redaktora naczelnego na zdjęciach ilustrujących ten artykuł.

Opisując fotograficzny zapis festiwalu autor/autorzy nie raczył weryfikować informacji, których zapewne sam jest autorem. Dlatego niżej podpisany, ni stąd ni zowąd, został wydawcą Wilq'a. Nie mogąc liczyć na sprostowanie w kolejnym numerze, tą dziennikarską wpadkę niniejszym dementuję. W tym numerze "Aqq" znajdziemy także dwa obszerne wywiady z Krzysztofem "Prosiakiem" Owedykiem i Rafałem Urbańskim. Oba interesujące i ciekawie prowadzone.

Niestety, zaraz po nich otrzymujemy prawie dwie strony wymiotów Tomasza Marciniaka pod nie do końca wiadomo czyim adresem. Selektywne dowalanie "innym" i chwalenie "naszych" cokolwiek to znaczy. Jeżeli ktoś lubuje się w towarzyskich przepychankach serdecznie polecam, pytanie tylko po co to komu? Po raz kolejny redakcja "Aqq" miesza rzeczywistość sprzed kilku lat, kiedy krąg czytających komiksy stanowiła grupka dobrze znających się postaci, z dniem dzisiejszym. Może właśnie tutaj należy szukać odpowiedzi na pytanie dlaczego numer 31 jest najprawdopodobniej ostatnim?

Nie sądzę aby czytelnik dzisiaj był zainteresowany towarzyskimi tarciami i niesnaskami, czy też dawał się nabrać na prostą, uderzającą w jego inteligencję promocję kolegów. Bo tego akurat w "Aqq" pod dostatkiem. Oto Witold Tkaczyk rozpływa się nad nowym odkryciem polskiej "komiksologii" czyli Bartoszem Kurcem i jego książką. Dziwnym zbiegiem okoliczności ten sam Bartosz Kurc jest recenzentem kilku komiksów w tym numerze. Sam dział recenzji nie zaskarbił sobie mojego uznania. Nie ze względu na treści (bo jak dyskutować z cudzą opinia na temat danego komiksu?), a formę. Redakcja pisma za wszelką cenę chciała zrecenzować absolutnie wszystko, w efekcie ilość recenzji jest imponująca, jednak wielkość czcionki i forma ich prezentacji na łamach "Aqq" już mniej. Dużo wysiłku kosztowało mnie ich zgłębienie, mikroskopijna czcionka sprawiła, że każdą z nich czytałem z nosem wlepionym w kartkę.

Mimo wszystko w tym numerze znaleźć można prawdziwą publicystyczną perełkę. Jest nią tekst Michała Siromskiego na temat Harvey Pekara. Rzeczowo, na temat i profesjonalnie. To zdecydowanie najlepszy artykuł w tym numerze, przy okazji aktualny, w kontekście "American splendor" filmu na podstawie życia i twórczości tego autora.

Uwagę zwraca także artykuł Jerzego Szyłaka o wielkich komiksowych nieznanych, prezentujący krótko i konkretnie takich autorów jak m.in. Jon J. Muth czy Daniel Clowes.
Te dwie perełki to jednak stanowczo za mało jak na pismo cieszące się sławą magazynu prezentującego najlepszą komiksową publicystykę.

Karol Konwerski

"AQQ" nr 1 (31) 2004
Redaktor naczelny: Witold Tkaczyk
Okładka: Igor Baranko
Wydawca: Zin Zin Press
Data wydania: 03.2004
Liczba stron: 80
Format: A4
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Dystrybucja: EMPiK, specjalistyczne
Częstotliwość: kwartalnik
Cena: 14,00 zł