Paweł "Kurczak" Zdanowski

Z kurnika wzięte,
myśli cięte

Wyszedłem przed chwilą z domu. Po chleb. Głodny byłem, a że jeszcze nie koniec miesiąca, to moja studencka lodówka nie świeciła pustkami, była i szynka i żółty ser. Tylko chleba zabrakło. Zapomniałem kupić. Idąc do sklepu mogłem na parę minut oderwać się, od robienia różnych dziwnych rzeczy związanych z lotem Kurczaka przez sesję. Zdecydowałem się na poświęcenie ich na przemyślenia, a że mróz, zimno i ciemno, a do sklepu droga daleka, w mojej głowie zaczęły krążyć myśli chmurne.

Dzień dobry. W Polsce generalnie jest kiepsko. No bo jak ma nie być kiepsko, skoro mojego kumpla wczoraj pobili i okradli... przed posterunkiem policji, dwa budynki od jego mieszkania; u mojego brata w gimnazjum 15-latkowie pocięli ubranie zakonnicy prowadzącej zajęcia z religii, a szpital w którym pracuje mój ojciec (jedyny w rejonie, jeden z najnowszych i najnowocześniejszych w Polsce) od czerwca 2003 nie wypłaca pensji, a na 2004 dostał taki budżet, że do kwietnia już go w ogóle nie będzie.

W światku komiksowym też nie za wesoło. Za stronę profesjonalnego komiksu największe wydawnictwo płaci 120-150 złotych. Do podziału na scenarzystę i rysownika! Zresztą to i tak nieźle, znajomy komiksiarz za pełny kilkudziesięciostronicowy album dostał 1500 zł! To sprawia, że warto się zastanowić, zanim się rzuci polskiemu twórcy w twarz, że zrobił coś dla kasy.

Nowa ustawa o podatkach pośrednich przewiduje 22% podatek od wartości dodanej na druk. Czyli istnieje realna szansa na wzrost cen komiksów, których wydawanie jest już i tak trudne w Polsce. Zresztą kogo obchodzi wzrost cen książek, czy komiksów? Przecież i tak w zeszłym roku 44% Polaków nie przeczytało ŻADNEJ książki, a z pośród i owszem czytających, większość sięgała tylko po lektury i/lub książki typu poradnik ilustrowany. Przy czym ponad połowa Polaków nie kupiła żadnej książki, która już teraz jest uznawana za luksus dostępny dla bogatych i posiadających dużo czasu.

Co się tyczy samych komiksów, to wciąż niewielki wycinek społeczeństwa toleruje je jako dzieło literackie, czy też wnoszące jakieś treści. Ostatnio zgłaszając się na seminarium magisterskie złożyłem formularze do kilku wykładowców, na jednym z nich widniała rubryka hobby. Wpisałem komiks. W trakcie rozmowy kwalifikacyjnej doktor spojrzał na mnie i powiedział: "-Komiks? Jakieś gwiezdne wojny, czy takie tam te?"

Że się do niego nie dostałem chyba dodawać nie muszę? Poszedłem na publicystykę, w sumie i tak tam wolałem.

Mimo coraz częstszych publikacji (zresztą pełnych błędów i powierzchownych, świadczących o tym, że ktoś pisze o komiksie, bo mu kazali, albo wypada, bo u konkurencji tez coś o tym było) o komiksie poważnym w prasie powszechnie szanowanej, ludzie nie zmieniają swojego podejścia do naszego hobby.

Stojąc na przystanku, czekając 20 minut na tramwaj, który powinien przyjechać 10 minut temu oglądałem czasopisma w kiosku, w jednym na ostatniej stronie był komiks, a nad nim dopisek: "Dla tych, co nie lubią czytać". Bez komentarza.

Jeżeli myślicie, że mój felieton to mowa oskarżycielska przeciwko koszmarowi w naszym kraju, to się mylicie. To jest mowa obronna. W Polsce ludzie są często głupi, niewykształceni, biedni, przeciwni czytaniu książek, a co dopiero komiksów, a mimo to ktoś wciąż te komiksy próbuje robić i wydawać, mimo, że czytelnicy głównie i tak krytykują... że papier nie taki, że cena nie ta, nie ta objętość, czy nie takie rysunki... a ja powiem, że lepiej, że w tej cenie, że na takim papierze i w tej objętości, czy z takimi rysunkami, niż miałoby nie być w ogóle. Cieszcie się tym co macie, może kiedyś będzie lepiej. Czego i Wam i sobie życzę. Dobranoc.

Paweł "Kurczak" Zdanowski