6 razy naj...

Postanowiliśmy przedstawić Wam naszych faworytów w sześciu kategoriach, które znajdziecie poniżej. Ciekawe, czy zgodzicie się z naszymi typowaniami...

Najlepszy album polski:

Błendny Komboj: "Szminka". Komiks, którego lektura może przyprawić o mdłości. To komplement. Do granic okrutny i nastrojowo namalowany, prosty fabularnie i jednocześnie działający na czytelnika jak cios obuchem, album o tym, co w duszy ludzkiej najbardziej skrywane. Jeszcze nigdy postaci w polskim komiksie nie były tak odpychająco prawdziwe.

dasst : "Tytus Romek i Atomek - Księga Zero". Prehistoria polskiego komiksu, pomimo swoich lat ciągle śmieszy, a w zestawieniu z nowymi "Tytusami" wypada po prostu znakomicie.

graves: "Wilq Superbohater 1". To naprawdę dobry album, mimo tego, że większość z tych historii była znana z Produktu.

hans: "Ratman". Absurd w znakomitym wydaniu. Niesamowite i nonsensowne przygody Ratmana są nieodparcie zabawne, zaś przyobleczone rysunkami Niewiadomskiego w pokręcone, fantastyczne kształty tworzą komiks całkowicie absurdalny. Zarówno pod względem scenariusza, jak i rysunków. Zdecydowanie polski numer jeden.

Kurczak: "Szminka". Innego wyboru po prostu nie sposób dokonać. Poważny, poruszający scenariusz i świetne, wyróżniające się rysunki (malunki?) zostawiają konkurencję daleko w tyle. Zdecydowanie a-must-have dla polskich fanów. Kiedyś nasze wnuki będą się zabijać za pierwsze wydanie "wczesnego komiksu Karpowicz" do scenariusza dr Szyłaka. Podobał mi się też "Świat Kropli".

mykupyku: "Erotyczne zwierzenia". Za graficzną odwagę, za bystre intelektualne spojrzenie bez nudy.

nique: "Drugie 48 stron". Adler i Piątkowski cały czas pełni pomysłów nie schodzą poniżej pewnego wysokiego poziomu. Drugie 48 stron niewiele ustępuje pierwszym.

pookie: "Szminka". Dlatego, że jest jak podła wódka - wali w mordę, pozostawia uczucie goryczy i niczego nie obiecuje.

Tiall: "Bajki urłackie". Nie czytam wielu Polaków. Tym razem było bardzo przyjemnie i szczerze się uśmiałem podczas lektury.

wilk: "Szminka". Niestety ubiegły rok był dla polskiego komiksu słabszy niż 2002. Owszem, mogliśmy przeczytać sporo komiksów z naszego podwórka ale żaden z nich nie zasługuje na miano rewelacyjnego. Generalnie, kilka wartych uwagi polskich komiksów wydanych w 2003 r. prezentuje zbliżony, dobry poziom. Wśród nich postanowiłem wyróżnić komiks Jerzego Szyłaka i Joanny Karpowicz. Pochwała należy się zwłaszcza scenarzyście za mocny przekaz, pogłębioną psychikę postaci i ciekawie nakreślone społeczne tło całości. Także rysowniczka pokazała się od interesującej strony choć nie uniknęła w swojej pracy błędów. Ufam, że w tym roku ukaże się komiks, który będzie tak wyśmienity jak chociażby "Mikropolis".

xionc: "Wilq Superbohater 1". Tak naprawdę, to słabo rozróżniam kolejne tomy Wilqa, traktuję ten tytuł jako cykl na pewnym określonym poziomie. Wybrałem tom pierwszy, dlatego że był pierwszy i zrobił małą rewolucję na rynku. Nie oznacza to, że twierdzę, iż kolejne były słabsze.


Najlepszy album zagraniczny wydany w Polsce:

Błendny Komboj: "Strażnicy". Komiks kompletny. Mamy tu zarazem fascynujący technothriller; filozoficzny kalejdoskop; iście symfoniczny splot wątków. Klimat zimnowojennej paranoi i humanistyczny optymizm. Po 17 latach od premiery komiks wciąż bez konkurencji, szkoda tylko że Egmont , zamiast ostatecznie nas w tym utwierdzić, ociąga się z wydaniem trzeciego tomu.

dasst: "Niebieskie pigułki". Wahałem się pomiędzy "V jak Vendetta", a "Niebieskimi Pigułkami", ale po namyśle palmę pierwszeństwa przyznaję temu drugiemu tytułowi. Pisać o uczuciach w taki sposób aby trafić do czytelnika to rzadko spotykana umiejętność. Frederik Peeters z pewnością ją posiada.

graves: "Rork - Koziorożec". Album 3 i 4 nieco mnie rozczarowały w porównaniu z 1 i 2, niedoścignionymi wzorcami. Album 5 to powrót do tego co lubię u Andreasa. Szczegółowość i skomplikowane rozwiązania scenariuszowe. Atmosfera tajemniczości, przeczucie, że bohater ma do odegrania w przyszłości dużą rolę w dziejach wszechświata oraz przeświadczenie, że nie widzieliśmy jeszcze pełni jego możliwości. To wszystko jest w tym tomie.

hans: "Niebieskie pigułki". Typ komiksu - obyczajowy - który rzadko gości w naszym kraju. Szkoda, bo jest to piękna, optymistyczna i po prostu ludzka opowieść. Peeters udowodnił, że poruszając temat AIDS (zdawałoby się, iż tym bardziej poważniejszy, bo chodzi tu też o dziecko) nie trzeba popadać w przygnębienie i pesymizm. Doskonały dowód na to, że AIDS nie musi być wyrokiem.

Kurczak: Co tu dużo mówić, rok nie był przestępny i nie było 29 lutego, ale dostaliśmy za to "32 grudnia"! Bilal w najwyższej formie, a komiks ten jest po prostu genialny zarówno w sferze scenariuszowej, jak i graficznej. Gdybym miał go oceniać zabrakło by mi skali. Takich komiksów chyba po prostu nie ma. Czasami się wręcz boję, że ten pryśnie niczym bańka mydlana i zniknie z mojej półki. Czytać go to jakby śnić.

mykupyku: "Niebieskie pigułki". Za ciepłe i mądre opowiadanie o miłości, za bardzo dobrą kreację bohaterów i ich zachowań, za komiks, których na naszym rynku bardzo brakuje.

nique: "Niebieskie pigułki". Mój zdecydowany faworyt. Niesamowite jak Peeters potrafi w prosty sposób opowiadać o poważnych problemach. Ten komiks jest piękny i wzruszający, wywołuje u czytelnika pozytywne odczucia i nastraja optymizmem. Oby więcej takich komiksów w Polsce.

pookie: "V jak Vendetta". Wczesnie dzieło Moore'a nic nie straciło z siły przekazu i choć dziś może wydawać się trochę nieaktualne, nie należy zapominać, że w czasach, kiedy powstało było ostatnim komentarzem procesów polityczno-społecznych rządzących światem. Całość znakomicie narysowana przez Lloyda

Tiall: "Strażnicy". Chociaż część trzecia nie ujrzała jeszcze światła dziennego w naszym języku, to jednak mimo rozbicia na tomy, ten komiks należy traktować jako całość. A jest to rzecz wybitna, o czym przekonywać nie trzeba. "Strażnicy". I wszystko jasne.

wilk: "Rork - Koziorożec". Jako miłośnik twórczości Andreasa mój wybór wydaje się oczywisty. Ale "Koziorożec" stanowi nie lada gratkę nie tylko dla miłośników. To perfekcyjnie zbudowany i poprowadzony komiks, wciągający do ostatniego kadru i jak zwykle narysowany z maestrią w charakterystyczny dla autora sposób. Album ten jest jeszcze lepszy niż dwa poprzednie. Jednocześnie, od czasów "Przejść" to najlepsza praca autora wydana w Polsce. Andreas jak zwykle z wielką swobodą wyciska z komiksowego medium tyle, ile można i czyni to w iście mistrzowski sposób.

xionc: "Rork - Koziorożec". Hehe, tutaj Was pewnie zaskoczyłem.


Najlepszy scenarzysta:

Błendny Komboj: Alan Moore. Typ artysty, jaki lubię najbardziej: genialny erudyta i mistrz formy, któremu nie wystarcza sprawne opowiedzenie zajmującej historii, i który zagadnienie, jakiemu się poświęca, eksploatuje w sposób absolutny. Niezależnie, czy tematem będzie anarchia, super-bohaterowie czy portret epoki wiktoriańskiej - Moore nie szczędzi wysiłku aby naświetlić go od każdej możliwej strony, przyjrzeć się każdemu aspektowi opisywanego świata i przedstawić w komiksie kompletną wartość myślową zjawiska. Wprawdzie nie jest to u niego normą absolutną, ale potwierdzającą się pięknie w "V jak vendetta" i "Strażnikach" - komiksach, których publikację uważam za jedno z najważniejszych wydarzeń kulturalnych ostatnich lat.

dasst: Tutaj sprawa była prosta. Regis Loisel. Jego "Piotruś Pan" to najlepsza reinterpretacja tej opowieści jaką widziałem i genialny komiks w ogóle.

graves: Alan Moore. Nie odkryję nic nowego -to był rok Moora i mnie jako nieoświeconego (nigdy przedtem nie miałem do czynienie z tym scenarzystą) jego scenariusze wbiły w ziemię i długo nie mogłem dojść do siebie przywalony czymś nowym, czego do tej pory u innych scenarzystów nie zauważyłem. Od tej pory ważniejszy staje się dla mnie w komiksie scenariusz od rysunków (a było całkowicie na odwrót).

hans: Alan Moore. To, co jest bardzo ważne u scenarzysty - pomysłowość - u Moore'a prezentuje się wyśmienicie. W 2003 roku otrzymaliśmy od niego bohaterów dziewiętnastowiecznej literatury w konwencji steampunku, miasto bez wyjątku zaludnione superbohaterami, totalitarną wizję Anglii i świetnie przedstawione nowe spojrzenie na etos superbohatera. Nie mogliśmy więc narzekać na brak ciekawych i pomysłowych scenariuszy - a przynajmniej nie ze strony Moore'a.

Kurczak: Jak dla mnie zawsze Neil Gaiman, chociaż w tym roku miał ostrą konkurencję w postaci Moore'a, Stana Sakai i Risso. Jednak nie dali rady misternie konstruowanym opowieściom o Morfeuszu. Czasami mam wrażenie, że Gaiman składa swoje historie niczym zegarmistrz. Pomału i z precyzją, tworząc wspaniałe, harmoniczne konstrukcje.

mykupyku: Neil Gaiman. Za Sandmana.

nique: Stan Sakai. Sakai imponuje mi tym, że przez tyle lat potrafi wymyślać ciągle bardzo ciekawe historie z jednym bohaterem w roli głównej. Ilekroć chwytam do rąk komiks z Usagim wiem, że się nie zawiodę, czego nie mogę powiedzieć o jego głównym konkurencie do tego tytułu Alanie Moorze. Specjalne wyróżnienie daje Peetersowi, ale jako że wyszedł tylko jeden jego album - trudno mi go nazwać scnearzystą roku.

pookie: Alan Moore. Czy muszę coś dodawać?

Tiall: Alan Moore. Bez cienia wątpliwości można powiedzieć, że ten rok był rokiem Moore'a, chociaż komiksy jego autorstwa zaczęły wychodzić dopiero w drugim półroczu. Tak się jednak składa, że dostaliśmy do rąk bardzo dobre, kultowe już historie i nie można obojętnie koło tego przejść.

wilk: Alan Moore. W ubiegłym roku Moore pokonał wszystkich - Christina, Gaimana, a nawet Andreasa. Autor znakomicie opowiada rozbudowane, poważne historie (V jak Vendetta), dobrze radzi sobie z tematyką rozrywkową (Liga nadzwyczajnych dżentelmenów) czy też w końcu umiejętnie plecie intrygę w drobiazgowy sposób (Strażnicy). Moore doskonale wykorzystuje całe spektrum formalnych możliwości, które tkwią w komiksie. Jego komiksy zmuszają do refleksji, rozbawiają, zachwycają pieczołowitością. Nie zmienia tego nawet "niewypał" w postaci "Top 10". Za cały ten wachlarz doznań należy się Moore'owi miejsce na podium.

xionc: Alan Moore. To był rok Moore'a, bez dwóch zdań. Nie wypada mi zagłosować na kogoś innego.


Najlepszy rysownik:

Błendny Komboj: Milo Manara. Są rysownicy-naturaliści, którzy w swych pracach starają się uwypuklić ludzką brzydotę i nawet osobnika urodziwego narysują tak, by zaakcentować jakąś skazę na obliczu. Do takich należą Hermann, Bilal i Loisel. Są też rysownicy-realiści, którzy brzydkich rysują brzydkimi, ładnych ładnymi, a średnich średnimi - do nich należą m.in. Rosiński i Gibbons. Natomiast Manarę zaliczyłbym do idealistów: we wszystkim co narysuje, nieważne czy będzie to piękna kobieta czy dziadek-rozpustnik, jest tyle wdzięku i apologii życia, że aż chce się staremu Włochowi przychylić nieba za pokrzepianie serc. Trudno też sobie wyobrazić lepszego kandydata do odtworzenia świata Felliniego z całą jego feerią fantastyczności i optymizmu. Manara pięknie rysuje, do tego nastraja pozytywnie, i dlatego typuję go na najlepszego rysownika nie zawsze szczęśliwego minionego roku.

dasst: Nie przywiązuję dużego znaczenia do rysunków, ale nad pracami tej osoby nie sposób przejść obojętnie. Juan Gimenez. Kolejne odcinki "Kasty Metabaronów" kupuję tylko i wyłącznie dla podziwiania prac tego artysty.

graves: Enki Bilal. Każdy kolejny album podoba mi się bardziej. 32 grudnia to mistrzostwo -samo w sobie. Trylogia Nikopola wydawała mi się (mimo, że jest naprawdę dobra) nieco przereklamowana. Natomiast nowa trylogia jest dla mnie dokładnie tym, na co czekałem.

hans: Enki Bilal. Gdyby nie "32 grudnia" Bilal nie pojawiłby się w tym zestawieniu, gdyż "Zimnym równikiem" mnie nie zachwycił. Za to jego najnowszy komiks to graficzne arcydzieło. Bilal tworzy swe komiksy długo i na zakończenie jego drugiej trylogii znowu będziemy musieli poczekać, ale teraz wiadomo, że warto. Jego malarskie dzieła można oglądać i oglądać.

Kurczak: Tu miałem chyba największe problemy, nie chciałem bowiem wystawiać w tej kategorii Bilala, który przede wszystkim maluje, a nie rysuje, no a poza tym tworzy jeden album dwa lata. Ukazało się tyle komiksów ze wspaniałymi ilustracjami, że ciężko wybrać jednego właściwego. W końcu zdecydowałem się na Milo Manarę z pobudek typowo męskich. Zresztą wypada skłonić głowę przy pierwszym legalnym wejściu Mistrza na polski rynek... a poza tym moja dziewczyna też bez zastanowienia wskazała właśnie jego.

mykupyku: Enki Bilal. Za 32 grudnia.

nique: Enki Bilal. Co tu dużo mówić - Bilal w "Zimnym równiku" i przede wszystkim "32 grudnia" jest po prostu rewelacyjny i bezkonkurencyjny.

pookie: Enki Bilal. Co prawda, nie jestem do końca przekonany co do kierunku, w którym zmierza Bilal, ale "Zimny Równik" to wciąż ten sam artysta, który zachwycił mnie kiedyś "Targowiskiem nieśmiertelnych"

Tiall: Enki Bilal. Niekoniecznie kreska z "Falang Czarnego Porządku", bardziej ta z "Zimnego równika", ale już na pewno ta z "32 grudnia". Patrząc na te trzy albumy można powiedzieć, że Bilal z rzemieślnika zamienił się w wirtuoza. Ostatni popełniony przez niego komiks jest po prostu wyjątkowy od strony graficznej. Piękny, chociaż pokazujący wiele brutalności.

wilk: Milo Manara. To co pokazał w "Dwóch podróżach z Fellinim" jest istnym majstersztykiem. Pierwszym określeniem jakie wywołuje u mnie hasło "rysunki Milo Manary" jest "piękno". I nie chodzi mi tutaj wyłącznie o wizerunki kobiet. Kreska Manary jest wysublimowana, delikatna, z wyraźnymi odwołaniami do sztuki secesyjnej, a jednocześnie wyraźna. Przy tego typu rysunkach istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że "zginie", będzie zbyt delikatna. Na szczęście autor wychodzi tutaj obronną ręką. Dodatkowo Manara potrafi stosować różne techniki graficzne i zawsze jest to strzał w dziesiątkę. Przy tym jest profesjonalistą w każdym calu - właściwie nie popełnia błędów. Wizja świata w wykonaniu Milo Manary to słodycz dla mych oczu.

xionc: Enki Bilal. Trzy wyśmienite albumy. Styl ewoluuje we wspaniałym kierunku. Już nie mogę się doczekać zakończenia trylogii.


Najlepsza okładka:

Błendny Komboj: "Szminka". Prosta i efektowna kompozycja; znak graficzny, który jak hieroglif odnosi nas do tytułu komiksu. Zawartość albumu nie na każdy gust, ale okładka genialna.

dasst: "Murena - Z Piasku i Krwi". Za czarujący uśmiech

graves: "KKK" 2/20. To najtrudniejsza kategoria. Wiele okładek jest ładnych, każda w swoim rodzaju. Kasta Metabaronów -ma bardzo piękne okładki (Gimenez to świetny artysta), bardzo ciekawe są okładki Wolverine'a Origin, Blueberry, 30 Dni i nocy, Mureny itd itp... Każda jest szczególna i piękna -jeśli pasuje do danej serii. To bardzo szeroka kategoria. Spróbowałem więc czegoś innego - która mnie najbardziej poruszyła, przyciągnęła. No, cóż :) Zrobiłem zrzut wszystkich okładek z zeszłego roku do html i postarałem się spojrzeć na wszystkie. Najbardziej rzuciła mi się w oczy właśnie ta i ją nagradzam (za niecodzienny pomysł z lustrem i bardzo dobrze dobrane kolory).

hans: "Eden, It's an Endless World!" tom 3. Znakomita okładka (i wcale nie dlatego, że przedstawia nagą panią;) oddająca klasę Hirokiego. Po pierwsze, wyborny, cyberpunkowy klimat. Szczegółowość z jaką mangaka narysował mechanizm cyborga jest godna samego Mistrza Otomo. Po drugie, design postaci; także bez uproszczeń, bliski realistycznemu. Klasa sama w sobie.

Kurczak: "Liga Niezwykłych Dżentelmenów"- za czystą, ładną kreskę O'Neilla, ładną kompozycję, stylistykę zdjęcia grupowego i setki szczegółów i odniesień ukrytych w scenerii. Szkoda tylko, że na polskim wydaniu nie widnieje cała, a okrojona wersja.

pookie: "Sandman - Kraina Snu". Właściwie to McKeanowi należy się wyróżnienie za wszystkie covery Sandmana, ale to właśnie ta zrobiła na mnie największe wrażenie.

Tiall: "Barbarzyńca". Być może kreska Grzegorza Rosińskiego nie jest ostatnio tak dokładna, jak kilka lat temu, a kolory nakładane przez Grazę specjalnie ładne, to jednak ten artysta wciąż potrafi namalować coś zapierającego dech w piersi. Wzrok Thorgala budzi respekt, a grot strzały wycelowany niemalże w czytelnika napawa obawą. Wszystko utrzymane w tonacji czerwieni i czerni. Cudo.

wilk: "Sandman - Kraina snu". Czysta poezja. Nastrojowe i plastycznie wysmakowane okładki McKeana zawsze jak ulał pasują do opowieści o władcy snów. Wybrałem okładkę do tego tomu gdyż jest najbardziej optymistyczna ze wszystkich. Bije z niej ciepło i błogość spokojnego snu. Bez wątpienia McKean nie jest zwykłym rysownikiem - jest artystą. Choć w zasadzie nie używam tego słowa, to w tym przypadku jest jak najbardziej na miejscu

xionc: "Szminka". Dużo było fajnych okładek, tylko mnie jakoś nie kręci oglądanie plakatów. Mógłbym tu zagłosować na jakiegoś Sandmana, Green Arrowa lub cokolwiek innego, ale pomyślałem, że warto tu umieścić jakiś polski akcent, a ta okładka jest rzeczywiście intrygująca.


Rozczarowanie roku:

Błendny Komboj: "Ghost in the Shell 2". Shirow ma dużą wiedzę techniczną, ale na komiksiarza to on się nie nadaje. Przypisy całkowicie przytłaczają epizodyczną fabułkę, na którą składają się strzelaniny, pościgi i żargon specjalistyczny. Dla osoby zainteresowanej tematem rzecz może stanowić wartość jako kopalnia wiedzy; czytelnik komiksów powinien raczej sięgnąć po "Eden".

dasst: Coraz częstszy zwyczaj rozbijania grubych komiksów na kilka mniejszych albumów. Dla wydawnictw tak jest wygodniej, dla czytelnika niekoniecznie. Nie wspominając już, że cienkie zeszyty nie wyglądają najładniej na półce.

graves: PR i SKA -Blueberry. Wiązalem z tym wydawnictwem dużo nadziei, ale niestety nie dane mi będzie poznać kontynuacji Blueberrego, pewnie jeszcze przez wiele lat. Skoro nikt nie chce wydawać Moebiusa, to myślałem, że chociaż "wczesnego" Moebiusa będzie dane nam poznać. Poza tym westernów komiksówych nigdy u nas nie było zbyt dużo. I widocznie nie będzie. A szkoda...

hans: reglamentacja hitów. Mamy tu do czynienia z pewnym kuriozum. Wydawnictwa mając w ręku upragnione licencje na doskonale przyjęte przez Polaków hity z zagranicy, wydają je tak rzadko, że wydaje się, iż o nich zapomniały. Co z (m.in.) "Transmetropolitanem", "Kaznodzieją", czy "Rorkiem"? Przypadek komiksu Andreasa jest szczególny, gdyż Motopol nie wydaje niczego, co mogłoby jego brak w jakimś stopniu zrekompensować. A w kolejce czeka jeszcze seria odpryskowa, "Koziorożec", która może popłynąć na fali popularności "Rorka" i inne komiksy Andreasa…

Kurczak: Jeśli chodzi o komiksy? Dużo się spodziewałem po szumnie zapowiadanej "Splątanej Sieci" a w końcu otrzymałem niestrawną papkę. Jeżeli chodzi o wydawców, to zawiódł mnie Egmont tym, że zamiast lansować Kaznodzieję i Sandmana wydał po 2-3 tomy i zapomniał.

mykupyku: "Piekielne wizje". Za miałke historie pozbawione ducha grozy, za zaprezentowanie w niektórych shortach koszmarków graficznych, za zmarnowanie całkiem ciekawego pomysłu - a zapowiadało się tak dobrze.

nique: Zaprzestanie wydawania przez Egmont Titeufa i Sprytka.

pookie: "Wrzesień". Miał być głos braci komiksowej w tak ważkiej kwestii, jaką jest wojna, a wyszedł zbiór bardzo przeciętnych historyjek.

Tiall: załamanie się polityki wydawniczej Siedmiorogu. "Aldebaran" był jedną z lepszych serii i szybko wyzionął ducha, a przyszłość fantastycznej "XIII" nie jest pewna

wilk: Tempo wydawania "Rorka" przez wydawnictwo Twój Komiks. Ubiegły rok oszczędził nam na szczęście dramatycznych rozczarowań. Było jednak kilka mniejszych, o których w tym miejscu warto wspomnieć: zaprzestanie wydawania komiksów przez wydawnictwo Siedmioróg (żal zwłaszcza zapowiadanych "Kronik czarnego księżyca"), kontynuacja "Wiecznej wojny" - "Wieczna wolność", "Top 10", brak klasyków komiksu - Moebiusa, Schuitena, Cazy, Druilleta i innych. Wśród tych rozczarowań prym wiodło wydawnictwo "Twój Komiks" ze swoją polityką wydawania serii "Rork". Ukazał się bowiem tylko jeden tom tego cyklu. Fakt ten rozczarowuje i dziwi jednocześnie, zważywszy że Rork to najlepiej sprzedająca się seria tego wydawnictwa.

xionc: Siedmioróg. Wiązałem z tym wydawnictwem duże nadzieje, a tu takie zejście ze sceny w najgorszym z możliwych stylów. Parę rozgrzebanych serii, wściekli czytelnicy, roztaczający się smród. Siedmioróg stracił w moich oczach wszelką wiarygodność. Nie pożyczyłbym tym ludziom na piwo.