"Thorgal" album 16: "Wilczyca"


Thorgalowi udało się zorganizować transport dla ciężarnej Aaricii, która za wszelką cenę pragnie urodzić drugie dziecko w rodzinnych stronach. Rodzinę Aegirssonów odnajdujemy na drakkarze należącym do Einara, zaledwie dzień drogi od celu. Żadne z nich nie przypuszcza, że dotarcie na miejsce będzie bardzo trudne i związane ze śmiertelnym niebezpieczeństwem.

Stając na drodze i znieważając Vora Wspaniałego, nowego przywódcę wikingów północy, Thorgal ściąga na siebie jego gniew. W pojedynkę będzie musiał bronić życia swojego i swoich ukochanych. Tymczasem w lasach giną kolejno kamraci wodza. Okolica, w której znajdują się nasi bohaterowie jest w związku z tym podwójnie niebezpieczna.

Powodem tarapatów, w jakie wpada Thorgal ze swoimi najbliższymi, są po raz kolejny jego przekonania, których ten zawsze do końca broni, i których, co najważniejsze, się nie wstydzi. Konfrontacja z Vorem jest brzemienna w skutkach nie tylko dla niego, ale też dla jego rodziny, lecz nasz bohater czuje, że postępuje słusznie. Pytany przez syna o powody swojego działania stara się mu wszystko w jasny sposób wyjaśnić, jednocześnie próbując wpoić mu podobny system wartości. Nie mniej jednak ta sytuacja przechyla powoli szalę goryczy i już wkrótce, po zagrożeniu, jakie przyniesie pojawienie się wysłanego przez węża Nidhogga Wolsunga z Nichor, Thorgal podejmie decyzję opuszczenia żony i dzieci. Tylko dlatego, by oddalić od nich wiszące nad nim fatum.

Thorgal przeciwstawia się tutaj wodzowi, a jednym z wyraźniej zarysowanych motywów w "Wilczycy" jest właśnie problem władzy, który bezpośrednio dotyczy wikingów. Jak wiemy od czasu śmierci Jorunda Byka w zdradzieckim skarbcu Shardara Mocarnego pozbawieni są oni przywódcy z prawdziwego zdarzenia. Bez refleksji akceptują tedy miraż, jaki roztacza przed nimi łotr podający się za wysłannika Thingu, który rzekomo ma ideę zjednoczenia wszystkich wikingów. Żądni bogatych łupów przyjmują jego zwierzchnictwo. Według Thorgala, każdy władca jest niewolnikiem swoich poddanych. To między innymi skłoniło go do odrzucenia korony Naszej Ziemi (pokazane w "Błękitnej zarazie"). Ostatecznie widzimy, że nawet tak charyzmatyczna postać jak Vor, który zostaje w pewnym momencie opuszczony przez swoich ludzi, musi ulec. Bez nich okazuje się być nikim wielkim. Przegrywa.

Van Hamme wskazuje ponadto, że silny nigdy nie powinien dręczyć tych najsłabszych, bo to ostatecznie z ich ręki ponieść może śmierć. Ten najbiedniejszy zgnębiony będzie miał najmniej do stracenia stawiając na zemstę. A w prostym umyśle zrodzi się najprostszy rodzaj wymierzenia odwetu. Garbus prostymi środkami ściga i zabija kolejnych ludzi swojego oprawcy. Dochodzi nawet do tego, że zastraszeni bandyci wyobrażają sobie demona stojącego za zabójstwami swoich kamratów.

Scenarzysta pokazuje w tej historii pewną niespotykaną sytuację. Oto w rzeczywistości, w której człowiek drugiemu człowiekowi jest wilkiem, w jednej grocie przychodzi rodzić kobiecie i wilczycy. I cóż się okazuje? Obydwie dalekie są od wrogości i nie stanowią dla siebie zagrożenia, a wręcz przeciwnie, są jedna dla drugiej pewnego rodzaju wsparciem. Można by rzecz, że to paradoks, ale sytuacja ta jest to przecież tak naprawdę jednym z niewielu miłych akcentów w tym komiksie.

W przeciwieństwie do kilku weselszych fragmentów w trakcie czytania tego komiksu uderza beznadziejność sytuacji, w jakiej znajdują się wszyscy główni bohaterowie. Thorgal, myśląc wciąż o pozostawionych bez opieki Aaricii i Jolanie, rusza do wioski po transport. Tymczasem matka i syn zostają rozdzieleni. Ciężarna Aaricia będzie musiała rodzić z dala od cywilizacji, Jolan będzie desperacko starał się dotrzeć do ojca. Nawet Muff pozostanie ranny z dala od wszystkich. Gdy w deszczu osamotniony Thorgal wydaje swoją prywatną wojnę ludziom Vora, a morderca z metalową łapą o ostrych pazurach dokonuje kolejnych aktów zemsty między kolejnymi grzmotami i błyskami, czytelnikowi udziela się atmosfera grozy. Podobny zabieg Van Hamme chciał zastosować w "Klatce". Niestety zamierzony efekt nie był tam już tak wyrazisty i dobitny, jak tutaj.

Na tle najtrudniejszych sytuacji najłatwiej ukazać heroizm bohaterów. Tak też tutaj jest jedna taka fantastyczna scena, która sprawia, że serce może mocniej zabić. To moment, w którym samotnie stojący na wzgórzu Thorgal wychodzi naprzeciw zbirom Vora dowodzonym przez Orwalda, męża Solveig, o śmierć którego ta prosiła naszego bohatera. To Orwald wypowiada słowa, w których stwierdza, że Thorgal jest dla grupy niegroźny, ponieważ znajduje się ona poza zasięgiem rażenia jego łuku. W tym momencie pierwsza ze strzał dosięga celu: piersi jednego ze zbirów. Już po chwili ginie kolejny. Jak dobrze wiemy, łuk Thorgala wykonany jest według specjalnego projektu Arghuna (podwójna krzywizna) i z niespotykanego w tych rejonach świata drzewa (pochodzącego z Krainy Qa). Dzięki temu nie ma sobie równych w świecie wikingów, w którym podstawowym orężem wciąż pozostają miecz i topór. Błędne kalkulacje łotrów prowadzą do ich śmierci. Ta sytuacja dostarcza niezapomnianych wrażeń.

Na przykładzie "Wilczycy" widać jak przemyślne było powstanie albumu poprzedniego. "Aaricia" nie podkreślała tylko miłości, która rodziła się między parą bohaterów. Opowiadanie "Pierwszy śnieg" wprowadziło osobę Hierulfa Myśliciela, który jest w "Wilczycy" głównym, obok Solveig, łącznikiem między przeszłością pary bohaterów, a stanem teraźniejszości. To on opowiada Thorgalowi co takiego działo się w wiosce, gdy mieszkał on z Aaricią na swojej wyspie, czy też był z nią w Krainie Qa. Hierulf uwidacznia mu niebezpieczeństwo, w jakim Thorgal z rodziną się znajdują. Oprócz tego "Pierwszy śnieg" przybliżał czytelnikowi pewien rodzaj prawa, jakie obowiązywało tamtą społeczność. Na mocy obrad Thingu Leif Haraldson miał otrzymać złotą koronę i zostać pierwszym królem wikingów. Na to prawo powołał się również przybywający do wioski Vor. W kontekście tamtego opowiadania inaczej można spojrzeć na posłuszeństwo wikingów wobec przybyłego wodza (tak naprawdę przecież samozwańca, oszusta). Tak samo prośba o zabicie męża, która pada z ust przyjaciółki zabaw Aaricii, nabiera innego wyrazu. Thorgal z pewnością i zimną krwią zabija Orwalda. Los Solveig nie jest mu obojętny.

Warto wspomnieć także cokolwiek o tytułowej Louve. Okoliczności, w których przychodzi na świat córka Thorgala, co jest uwieńczeniem całej przygody, są tak nietypowe, jak zdolności, które mała wkrótce posiądzie: rozumienie mowy zwierząt. Wydaje się, że to właśnie kontakt ze światem zwierzęcym w momencie narodzin jest przyczyną tego osobliwego zjawiska. Jak wiemy wataha wilków będzie silnie związana z dziewczyną i kilka lat później będzie ochraniać ją i jej rodzinę w drodze do Wielkiego Fiordu Południa. Zdolności Louve zdają się być bardziej stabilne, niż jej brata, ponieważ już od wczesnych lat jest ona w stanie rozmawiać ze zwierzętami i nikt jej tego nie uczył (jak to było w przypadku Jolana, który został ukierunkowany przez swojego pradziadka).

Zbliżając się do końca dodam, że moim zdaniem bardzo dobrym posunięciem Van Hamme'a było wrócenie bohaterów do miejsca, w którym wszystko ma swój początek: Northlandu. Sama społeczność Norsemenów jest na tyle ciekawa, że warto postawić na ich kulturę i obyczaje, jako tło do opowiedzenia pełnej grozy historii. A jest to jedna z lepszych przygód Thorgala i chyba nawet mroczniejsza niż "Alinoe", który swego czasu otrzymał nagrodę za swój klimat. Właściwie trudno określić, czy straszniejsze są nieznane złe moce, czy też ciemna strona natury ludzkiej. Summa summarum Alinoe wydaje się być mniej okrutny od Vora, który przy swojej osobowości pragnie być nazywany Wspaniałym.

Nie korzystając z jakichkolwiek elementów świata baśniowego scenarzysta stworzył prawdziwy horror, któremu klimatu dodają rysunki. Rosiński stanął po raz kolejny na wysokości zadania. Fantastycznie pokazał piękno przyrody, ale najważniejszym w tym komiksie było dobre oddanie cech ludzkich. Dzięki starannemu rysunkowi emocje pojawiające się na twarzach bohaterów oddają właściwie wszystko to, co Van Hamme chciał opowiedzieć. Właśnie za takim rysunkiem tęsknimy dzisiaj.

"Wilczyca" to lektura obowiązkowa. Nie widzę w tym albumie jakichś niekonsekwencji. Jest bardzo dobrze dopracowany. Niewiele jest tak dobrych historii. Teraz za sprawą Egmontu w trochę innej, tej właściwej, kolorystyce i bez przestawionych stron, co miało miejsce w wydaniu "Orbity", zapoznać można się z szesnastym albumem serii. Bardzo gorąco polecam!

Jakub "Tiall" Syty

 

Jeden z lepszych "Thorgali" z tych "ostatnich". Ciekawa intryga, dobre rysunki i genialna okładka. Czemu później nie jest już tak dobrze? Poza tym cieszy mnie niezmiernie, że wreszcie mogę przeczytać ten tom nie wczytując się zbytnio w to, co jest napisane pod plamami czerni, jakie mam na kilku stronach pierwszego wydania.

Wojciech "dieFarbe" Garncarz

Van-Hamme'a dobrej passy ciąg dalszy. Po świetnym "Władcy Gór" stworzył jeszcze lepszą "Wilczycę", zdecydowanie najlepszy album serii. W żadnym innym dysonans między idealizmem Thorgala, a brutalnością otaczającego go świata nie został tak dobrze ujęty i wykorzystany. Znakomita odtrutka na nowe "Thorgale".

Damian "hans" Handzelewicz

 

"Thorgal" tom 16: "Wilczyca"
Tytuł oryginału: Louve
Scenariusz: Jean Van Hamme
Rysunki: Grzegorz Rosiński
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 11.2003
Poprzednie wydanie: Orbita 1990
Wydawca oryginału: Editions du Lombard
Data wydania oryginału: 1990
Liczba stron: 48
Format: 21,5 x 29 cm
Oprawa: miękka
Papier: matowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 16,90 zł