Rozmowa z Andrzejem i Markiem Rabendami z oficyny wydawniczej POST

POSTne komiksy

Skąd pomysł na wydawanie komiksów w Polsce?

W momencie, w którym zaczynaliśmy swoją działalność nie było w Polsce komiksów wydawanych w takiej ilości jak obecnie. Oczekiwania czytelnicze były (i nadal są) duże, a możliwości publikowania poszczególnych pozycji otwarte i nie stanowiące zbyt dużego problemu. Pomysł więc narodził się z faktu zauważalnego zapotrzebowania na nowe tytuły jak i naszego, prywatnego zainteresowania komiksem jako takim.

A skąd nazwa wydawnictwa POST?

Mieliśmy różne pomysły na nazwę. Jedne mniej, drugie bardziej karkołomnie brzmiące. W końcu zdecydowaliśmy się na obecną bo jest krótka, szybka i dużo sugeruje niczego specjalnie sobą nie znacząc. Jednym kojarzy się z modnym ostatnio prefixem, innym prawdopodobnie z Królestwem Brytyjskim, a jeszcze innym z czynnością okresowego zrzucania nadwagi. Mamy nadzieję, że w kontekście komiksów będzie ta nazwa miała pozytywne konotacje.

Na jakiej zasadzie dobieracie tytuły?

Kierujemy się kilkoma bardzo ważnymi i nieprzekraczalnymi (podkreślam) zasadami.
1. Dobra opowieść 2. Dobre rysunki 3. Zainteresowanie czytelnicze 4. Komercyjność danego tytułu i jego przewidywana sprzedaż, 5. Ranga Autora oraz 6. Czy wydanie danego tytułu jest posunięciem racjonalnym, czy też z miejsca kwalifikuje się do Arkham Asylum. Oprócz tego jest jeszcze kilka innych pytań, chytrze określanych przez specjalistów mianem "pomocniczych". Przy różnych tytułach kolejność ich zadawania przez nas inaczej wygląda. A gdy już sobie na te wszystkie pytania ładnie odpowiemy i na końcu stwierdzimy, że wiemy dokładnie tyle samo co na początku - czyli nic, wiemy już, kto "the winner is" i w ten sposób mamy ten jedyny w swoim rodzaju, wielki, dziewiczy, wspaniały komiks, który zasłużył sobie na wydanie przez naszą oficynę ogólnie znaną z wydawania wielkopostnych ilości tytułów :).


Dlaczego wydajecie tak niewiele pozycji? Kilka tytułów rocznie to niewiele.

Zbyt długo trwa znalezienie odpowiedzi na "kilka bardzo ważnych i nieprzekraczalnych (podkreślam) zasad.":) Natomiast, mówiąc poważnie, mamy na razie na tyle sprzyjającą nam sytuację, że wydawanie tytułów w obecnej ilości nam odpowiada. Możemy sensownie kontrolować ich dobór, jak i to co się z nimi dzieje. Innym powodem jest fakt, że chcieliśmy wydawać rzeczy dość specyficzne. O ile w przypadku określonych komiksów amerykańskich wydawanych choćby przez Egmont czy Mandragorę bądź pozycji francuskich "zmotopolizowanych", można już coś powiedzieć na temat potencjalnych czytelników ,czy też ferować mniej lub bardziej mające realistyczne podstawy przewidywania, typ komiksu którym się zajmujemy nie daje aż takiej możliwości korzystania z doświadczeń innych. To ciekawa sytuacja, prawda?

Czy planujecie zwiększyć tempo wydawania pozycji i spróbujecie zagarnąć sobie większą część rynku, czy może zamierzacie przystopować?

Do pewnego stopnia odpowiedzieliśmy na to pytanie powyżej. Prawda jest taka, że naprawdę najmniejszym problemem jest zwiększenie ilości wydawanych pozycji. Ilość interesujących tytułów jest olbrzymia, wystarczy tylko podjąć decyzję o tym, co się chce zrobić ze swoimi pieniędzmi. Nie uważamy żeby kwestia tzw. zagarnięcia rynku zależała od ilości wydawanych rzeczy. W końcu duże wydawnictwa takie choćby jak Amber czy Podsiedlik mające ambicje komiksowe, dysponujące znacznie większym kapitałem i wydające często po kilka tytułów miesięcznie zrezygnowały z tego typu produkcji. My stawiamy na pewną jakość naszej oferty i jej elastyczność. W każdym momencie możemy podjąć decyzję o wydaniu danego tytułu, a niekoniecznie musimy męczyć się, uginając się pod dyktatem kilku zaczętych serii, jak to wygląda w przypadku niektórych. To czy znajdziemy, bądź (określając to bardziej złowieszczo) zagarniemy "znaczną część" rynku zależy w znacznej mierze od Was Szanowni Czytelnicy - rynek jest w znacznej mierze taki jakie są Wasze preferencje.


Jak postrzegacie swoje wydawnictwo na polskim rynku komiksowym?

Trudne pytanie. Można się - odpowiadając na nie, zawikłać albo w zaślepioną misyjność, albo niestrawną ideologię. Najłatwiej jest na nie odpowiedzieć, że postrzegamy siebie jako wydawnictwo...hmm...dobre.

Czy z wydawania komiksów w Polsce można wyżyć?

Tak, chociaż ciągle uważamy, że ich podstawowym mankamentem jest to, że są niejadalne.

Czy odwiedzacie fora komiksowe? Czy padające tam sugestie fanów komiksu odnośnie tego, jakie pozycje chcieliby widzieć wydane w Polsce mają dla Was znaczenie?

Odwiedzamy fora komiksowe. Na drugie pytanie nie odpowiemy. Sam zgadnij!

W Internecie jakiś czas temu dostępna była ankieta dotycząca sposobu wydania V for Vendetta, której wyniki miały mieć znaczenie dla wydawcy. Mimo, że większość internautów wybrała wydanie w całości, zdecydowaliście się na podzielenie tej publikacji na dwa tomy. Czemu?

Cóż, ankieta, została zrobiona ze względu na naszą prośbę. Dotyczyła ważnego tytułu, znanego scenarzysty. Internauci opowiedzieli się za wydaniem jednotomowym, my wydaliśmy Vendettę w dwóch. Problem tego typu ankiet polega na tym, że z jednej strony są ważnym sygnałem odnośnie określonych tendencji panujących w konkretnej grupie ludzi, z drugiej zaś jej wyniki mają wpływ na decyzję wydawcy jako jedna z paru wytycznych, które musi on rozpatrzyć przed wydaniem określonej książki. Wprawdzie ankieta pojawiła się w momencie gdy zastanawialiśmy się nad wydaniem całego trade’a to jednak stwierdziliśmy, że zrobienie Vendetty w jednym egzemplarzu, zaowocowałoby spadkiem poziomu poligraficznego komiksu, gorszym papierem i jednak dość dużą ceną egzemplarza. Moglibyśmy oczywiście w to wejść, pytanie tylko czy czytelnik byłby z tego zadowolony. O tyle o ile wynik ankiety nie wpłynął może na ostateczną naszą decyzję, to ważny dla nas był jej aspekt ilościowy. Może nie było specjalnym novum, że w internecie wszyscy chcieli jednego tomu bo to było do przewidzenia, ale fizyczna odpowiedź na pytanie ilu "tych wszystkich" jest, skonfrontowana z naszymi wynikami, to już całkiem sympatyczna informacja dość dużo mówiąca odnośnie interesującej nas grupy czytelników.

Wykształciliście pewną markę i dzięki wysokiemu poziomowi Waszej oferty wydawniczej macie duży kredyt zaufania u polskiego czytelnika. Jaki jest Wasz punkt widzenia na tę kwestię? W jaki sposób chcecie utrzymywać kontakt z czytelnikiem?

Pewien niezwykle sławny i współczesny nam wszystkim człowiek, ogólnie znany z zaskakujących powiedzeń i fotek w gazetach, kiedyś stwierdził "Ludzie mi ufają. Ciągle przychodzą do mnie mówiąc: nie zawiedź mnie więcej." To trochę krępujące kiedy mówi się o czymś takim jak "kredyt zaufania". Jak widać nie udało się to nawet Prezydentowi USA. Ale oczywiście cieszymy się, że nasza działalność jest w jakiś sposób zauważalna i ceniona bo to daje "parę" do robienia czegoś więcej.
Co się tyczy naszego kontaktu z czytelnikami, to zawsze staramy się podtrzymywać i mieć takowy czy to poprzez internet, różnego rodzaju promocje, spotkania na targach czy też festiwale komiksowe. Jest w tej kwestii dużo do zrobienia i nie do końca nas ona satysfakcjonuje, ale raczej staramy się "be in touch".

Kilka razy mówiono o Was jako o skandalistach - wydajecie komiksy traktujące o AIDS, kontrowersyjnego w pewnych kręgach Mausa, i zahaczającego w niektórych albumach (np. planowanym Kliku 2) o pornografię Manarę. Jak to skomentujecie?

To spora przesada. Jakoś żaden z tych komiksów nas nie prowokuje do jakichkolwiek kontrowersji. Dwie pierwsze pozycje są w sumie powieściami biograficznymi mniej lub bardziej autentycznymi, trzeci komiks jest jakąś fantazją erotyczną i tyle. To czy coś jest skandaliczne jest raczej kwestią świadomości, często różną dla różnych ludzi czy grup. Nie można się tym za bardzo przejmować jeśli chce się wydawać inteligentne pozycje, których istotą jest przecież zmuszanie ludzi do myślenia i rewindykowania swoich postaw. Jeśli wymienione pozycje zyskały sobie jakąś szczególną uwagę czytelników, to chyba oznacza, że trafiliśmy.

Skąd cenzura polskiego wydania Kliku Manary? To miało być pierwsze, pełne wydanie, a tymczasem wycięliście pewną scenę. Czy było to konieczne?

Konkretnie chodzi o scenę z Claudią i chłopcem na plaży. To dobra okazja, żeby sprostować, dlaczego ta scena nie znalazła się w polskim wydaniu "Klika". Otóż nic nie cenzurowaliśmy, ani nie wycinaliśmy z tego komiksu. Jak już decydujemy się coś opublikować, to naprawdę nie po to by później ślęczeć nad tym z nożycami, zastanawiając się co się może spodobać, a co nie. Czemu mamy myśleć za czytelników?
O tym, że jest taka scena słyszeliśmy jeszcze przed naszym "Klikiem", ale nigdy jej fizycznie nie widzieliśmy. Były jakieś historie na ten temat z tym, że często miały one dla nas charakter środowiskowej ploty, o której przyjemnie się słucha, ale dzieli przez trzy. Rozmawialiśmy na ten temat z agentką Manary, która zapewniła nas, że przyśle obowiązujące materiały. Niestety ani w przesłanych przez nią komiksach, ani innych materiałach nie znaleźliśmy tej sceny, więc trudno było nie zawierzyć komuś kto jest przecież głównym reprezentantem Manary.
Komiks zrobiliśmy wedle sugerowanej nam "pełnej" wersji francuskiej, czarno-białej, zbiorczej, wydanej przez wydawnictwo Albin Michel w 1993 r, z charakterystycznymi czarnymi okładkami "Declic l’integrale" i tam rzeczonej sceny nie ma - co każdy może sprawdzić.
Dopiero po wydaniu polskiej wersji udało nam się obejrzeć ją w całości. Oczywiście mając już jakiś dowód zapytaliśmy agentkę, o co chodzi z całą sprawą. Otóż rzecz się tyczy dość zamierzchłych czasów gdy "Klik" dopiero zaczął się ukazywać. W momencie gdy książka zaczęła wychodzić w innych krajach Manara sam zdecydował się wyrzucić tę scenę z komiksu, bo wielu wydawców nie chciało ryzykować wydając go z planszą podpadającą w ich krajach pod paragraf i grożącą konkretnymi reperkusjami. Później Manara już do tego nie wracał, a "Klik" pozostał taki, jakim znają go polscy czytelnicy. Może dzisiaj po tych kilkunastu latach od premiery Klika scena ta nie jest już tak szokująca, ale ogólna wersja obowiązująca pozostała. Wiemy że w niektórych starszych wydaniach zagranicznych np. angielskim można się na nią natknąć, ale to są nieczęste przypadki. Ci, którzy u nas posiadają rzeczone wydania powinni docenić wartość kolekcjonerską tych książek :).

Jakie są Wasz bliższe i dalsze plany wydawnicze? Czy moglibyście przybliżyć czytelnikom KZ te pozycje?

Jak już wiadomo w pierwszym kwartale 2004 r. Mamy rozpocząć wydawanie komiksów Hugo Pratta, a konkretnie jego najbardziej znanej serii Corto Maltese - swoją drogą jesteśmy bardzo ciekawi reakcji czytelników na tę propozycję. Myślimy, że dla wielu którzy jej nie znają przygoda z nią może być bardzo zaskakująca. Pierwotne plany są takie: w lutym "Corto Maltese na Syberii", kwiecień "Ballada Mórz Słonych". W marcu zostanie wydana rzecz kompletnie w Polsce nieznana, ale interesująca. Jest to "Golem’s Mighty Swing" - powieść graficzna Jamesa Sturma, która zdobyła w swoim czasie znakomite recenzje. Historia dzieje się w latach 20-tych na amerykańskiej prowincji i opowiada o perypetiach żydowskiej drużyny baseballowej, która by się wybić używa do tego postaci mitycznego Golema.

Fani El Borbaha domagają się kolejnych komiksów Burnsa. Czy możemy mieć na nie nadzieję?

Sądzimy wręcz, że ta nadzieja jest teraz nawet bardziej uzasadniona niż wcześniej. Myślę, że zrobimy coś Burnsa w przyszłym roku, ale na razie nie chcę mówić nic wiążącego.

Co jeszcze oprócz serii Klik chcielibyście wydać Manary? A Spiegelmana? Peetersa?

Z Manary chcielibyśmy na pewno wydać Bergmana, Obie prace z Prattem, Guliwerianę. Spiegelman jest na etapie kończenia nowego komiksu, który na pewno, jak ukaże się na światło dzienne będzie miał swoją premierę również w Polsce. Peetersa też mamy zamiar sukcesywnie kontynuować.

Czy planujecie wydać kolejnych laureatów Alph-Art Polonais?

Tak. W styczniu wydamy "Kota Rabina" Joanna Sfara. To bardzo dowcipny i interesujący graficznie komiks. Możliwe, że będzie się ten fakt wiązał z większą ilością atrakcji, ale na szczegóły trzeba będzie jeszcze poczekać.

Czy bylibyście zainteresowani współpracą z uznanymi polskimi twórcami, albo dalibyście szansę początkującym autorom?

Zdecydowanie tak. Łatwo jest wydawać zachodnie rzeczy, które mają już jakąś renomę - chociaż zawsze istnieje ryzyko czy to rzeczywiście zafunkcjonuje na polskim rynku. Trudniej jest natomiast ten rynek kształtować i promować coś własnego. Tu są jednak nowe możliwości, a nie widzimy powodów, dla których polski twórca miałby być gorszy od zachodniego. Na pewno będziemy wchodzić w polski komiks, może na początku w "postny" sposób, ale mam nadzieję, że konsekwentnie.

Czy sami tworzycie komiksy, albo rysunki?

Tak. Ale jak dotąd nie udało nam się tym zainteresować jakiegoś wydawcy. Nie wiemy, Mandragora wydaje dużo Polaków to może tam uderzymy.

Jakie komiksy sami czytacie? Jakie polskie i jakie zagraniczne?

Różne. Do pewnego stopnia wydajemy to, co sami czytamy. Poza tym z wydanych w Polsce rzeczy podoba nam się Hellboy, Incal itp. Z polskich rzeczy różne. Gawronkiewicz nam się podoba, niektóre pozycje wydawane przez Kulturę Gniewu i inne.

Który ze swoich tytułów uważacie za największy sukces?

Trudno powiedzieć. W jakiś sposób każdy ma dla nas jakąś wartość. Mamy nadzieję, że największy sukces jest jeszcze przed nami.

Jakie są Wasze największe marzenia wydawnicze?

Bardzo ambitne, mało realistyczne.

Bardzo dziękuje za wywiad

My też dziękujemy.

Rozmawiał Paweł "Kurczak" Zdanowski