"Kasta Metabaronów" tom 5:
"Dziadek Stalogłowy"


I tak oto w naszych księgarniach ukazał się piąty już tom sagi o rodzie kosmicznych wojowników zwanych Metabaronami. W tym odcinku poznacie finał konfrontacji pomiędzy Aghnarem Castacą a jego diabolicznym synalkiem, pół-maszyną o "wdzięcznym i niewinnym" imieniu Stalogłowy. Dowiecie się też o licznych walecznych (niestety raczej mało chwalebnych) czynach tego ostatniego i jego poszukiwaniu sposobu na zrozumienie uczucia miłości (bez rozlewu hektolitrów czerwonej, a nawet zielonej krwi oczywiście się przy tym nie obędzie). Krótko mówiąc nie pozostaje wam nic innego jak tylko zapoznać się z kolejnym odcinkiem tej niezwykłej epicko-romantycznej sagi.

Tych, którzy po przeczytaniu poprzednich czterech tomów zastanawiają się, czy nowy album nie stracił za wiele na fabule zapewniam, że tak się nie stało. Przygody Czajnikogłowego nie zatraciły nic z klimatu poprzednich rozdziałów sagi. Tak jak poprzednio nie brak tutaj dramatycznych wydarzeń oraz nieoczekiwanych, nagłych zwrotów akcji. Tradycyjnie też u boku nowego Metabarona pojawia się piękna kobieta (tym razem jest to Dona Vincenta Gabriela De Rhoka). Nie zdradzę chyba żadnej tajemnicy pisząc, że to właśnie ona będzie bohaterką następnego tomu sagi.

Cóż mogą powiedzieć jako recenzent? Otóż moim zdaniem komiks ten jest dobry, a nawet bardzo dobry i każdy z was powinien go mieć na swojej półeczce. Jest to pozycja, którą czyta się jednym tchem, a koniec tomu ponownie pozostawia czytelnika z cisnącym się na usta pytaniem: "No a co było dalej, wujku Jodo?". I tak właśnie chyba powinno być, nieprawdaż?

Ale jak to mówią: nie ma róży bez ognia, nie będę wam tu wciskał ciemnoty, że "Dziadek Stalogłowy" to komiks idealny. Ja osobiście mam zastrzeżenia co do niektórych pomysłów Jodorowsky'ego. Oto na stronie z numerkiem 10 czytamy np.: "zatonęli w nieskończonej przestrzeni, przecinanej niekończącymi się prostymi, złożonymi z innych prostych, które same stanowiły wiązki prostych ..." - o matko jedyna, co to za bełkot? Niestety, ale Jodorowsky'emu czasem zdarzają się takie dziwne kwiatki. :) W moim odczuciu nieco psują one ogólny obraz całości, ale może takie tam linie proste, przedłużane niekończącymi się liniami prostymi to pozostałości po dawnych psychodelicznych, narkotykowych wizjach? Jeśli nie rozumiecie do czego piję to was uświadomię, że Jodo używał kiedyś takich środków, aby zwielokrotnić twórcze siły swojego umysłu [polecam poczytanie sobie biografii - naprawdę rozrywkowy był z niego koleś :) ].


Stalowogłowy z ukochaną (kadry ocenzurowane pochodzące z edycji amerykańskiej) - jak widać misiaczki Dony nie ujrzały tu światła dziennego :)

I jeszcze jedna rzecz - ale to już raczej coś dla dociekliwych. Rozpoczynając czytanie tego albumu (po raz kolejny zresztą) uświadomiłem sobie, że cała seria o Metabaronach jest totalnie niespójna z Incalem, dlaczego? Otóż pierwszy dymek w "Dziadku" (ten od narratora) brzmi tak: "W surowym świetle sztucznego świtu Metabunkier lewitował, tak jak to robił od wieków, zapomniany w ruinach czegoś, co kiedyś było kwitnącym miastem-szybem Terry 2014". Niby nic, ale... Tonto i Lotahr czekają na aktualnego Metabarona (tego ze "słuchaweczką" w uchu), on wciąż żyje i gdzieś tam sobie walczy w tym samym czasie, w którym Tonto snuje swoją opowieść. A przecież to właśnie TEN Metabaron towarzyszy w serii Incal Johnowi Difoolowi (to będzie w odcinkach, które jeszcze się u nas nie ukazały, ale uwierzcie mi na słowo). A Johny D. żył przecież w Mieście-szybie na Terra 2014! No chyba że koleś (Metabaron) żyje setki lat... hmmm...

Wracając do recenzowanego albumu, to kilka słów pochwały należy się Gimenezowi. Przeglądając bowiem "Dziadka..." odnoszę wrażenie, że rysunki w tym albumie są trochę staranniejsze niż w poprzednim. Konkretnie chodzi mi o to, że nie ma tu już właściwie takich "rozciapanych" kadrów, jakie zdarzały się w albumie "Prababka Oda". Zresztą, może ja się po prostu czepiam? Najlepiej oceńcie sami czytając i oglądając ten album. Moim zdaniem naprawdę warto wydać te kilkanaście złotych, dzięki czemu wasza domowa biblioteczka wzbogaci się o naprawdę ciekawą komiksowa pozycję.


Tomasz "aegirr" Brzozowski

 

Gimenez robi mym oczom dobrze, zwłaszcza swymi pejzażami przyszłości i swoistej natury materii i kosmosu. Jodorowsky wyprawia nadal swe nieprawdopodobieństwa i wciąż się łapię na tym, że ja to lubię, mimo że zaczynając lekturę tej części byłem niemal pewny, że tym razem nie dam rady...

Adam "mykupyku" Gawęda

 

Honor, męstwo, odwaga, poświęcenie, zasady, uczucia, które potrafią budować jak i niszczyć - m.in. tymi słowami można określić całą serię. Piąty tom potwierdza to w całej rozciągłości, niczym nie ustępując poprzednim. Wszystko okraszone zapierającymi dech w piersiach rysunkami Gimeneza tworzy całość, którą pochłania się z dużą przyjemnością. Smakowity kąsek - Metabaroni to najlepszy jak dotąd występ Jodorowsky'ego w Polsce. Polecam.

Piotr "wilk" Skonieczny

 

Saga trwa i zdecydowanie jest lepiej niż poprzednio. Jodorowsky'emu udaje się zaskoczyć nas kilkoma naprawdę ciekawymi pomysłami- ostatni poeta, meksykańscy bojownicy i wiele innych. Jeżeli dołoży się do tego niesamowitą kreskę Gimeneza w perfekcyjny sposób oddającą nastrój nowych krajobrazów.... No cóż. To są po prostu Metabaronowie pełną piersią- jeden z ciekawszych tomów Sagi.

Paweł "Kurczak" Zdanowski

 

Jak dla mnie żaden komiks Jodorowsky'ego nie musiał być w Polsce wydany, a nic bym nie stracił. I to dotyczy też tej serii, a szczególnie tego odcinka.

Dariusz "dVader" Wejder

 

Po piątej części sagi Metabaronów jednego nie mogę odmówić Jodorowsky'emu, a konkretnie głowy pełnej pomysłów. Zwrotami akcji i sposobami rozwiązania problemów niemożliwych do rozwiązania mógłby zapełnić tysiące odcinków wenezuelskich telenoweli. Jednakże po tym albumie poczułem się już tym zmęczony, ale i tak sięgnę po następny tom ciekawy cóż ten pan znowu wymyśli. To chyba w jakiś sposób świadczy o umiejętnościach tego scenarzysty. Rysunki Gimeneza też nie są tym, co najbardziej lubię, ale jestem pełen podziwu dla kunsztu tego pana i gotów wszem i wobec powiedzieć, że jest on jedynym odpowiednim artystą do ilustrowania "Kasty Metabaronów". Reasumując - chociaż mam duże zastrzeżenia sięgnę po dalsze tomy.

Wojciech "dieFarbe" Garncarz

 

Tytuł oryginału: Le Caste des Meta-Barons: Tete d'Acier l'Aieul
Scenariusz: Alexandro Jodorowsky
Rysunki: Juan Gimenez
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 08.2003
Wydawca oryginału: Les Humanoïdes Associés
Data wydania oryginału: 10.1998
Liczba stron: 64
Format: A4
Oprawa: miękka
Papier: błyszczący
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 18,90 zł