"Falangi Czarnego Porządku"

Każdy kolejny album egmontowskiej serii "Mistrzowie Komisku" odbija się echem w komiksowym światku. Każdy jest wydarzeniem. Można te pięknie wydane albumy lubić, lub nie, ale trudno je ignorować. Bez nich nasz komiksowy rynek byłby inny (jak w piosence Big Day).

Po tym mało istotnym wstępie warto przyjrzeć się bliżej wydanemu właśnie albumowi i zdecydować, czy zasłużył on, by znaleźć się w tak szacownym gronie. Po pierwsze, czy Bilal i Christin są, czy nie są "Mistrzami Komiksu"?

Moim zdaniem są. Bilal, mimo znanych zarzutów o statyczność rysunku doskonale sobie radzi na komiksowym polu. Mój pierwszy kontakt z tym artystą nastąpił przy okazji zakupu pisma CDN, które opublikowało fragment "Targów Nieśmiertelnych". Wtedy jeszcze styl Bilala uznałem za hermetyczny i niekomiksowy. Jednak, kiedy Egmont wydał cały album, okazało się, że taki właśnie sposób wyrazu doskonale odpowiada kreowanej przez artystę rzeczywistości. Zdawało się, że Bilal swoim niezwykłym scenariuszem ożywia statyczne kadry komiksu. Kolejne albumy trylogii tylko utwierdzają w tym przekonaniu, a "Zimny Równik" uważam za jedno ze skończonych komiksowych arcydzieł i mógłbym bardzo długo uzasadniać tę opinię.

Pierre Christin nie jest artystą dobrze mi znanym. Ale gdyby nawet nie stworzył nic oprócz głośnego "Polowania", byłbym gotów określić go mianem "Mistrza". Co prawda jego seria o Valerianie nie podobała mi się jakoś szczególnie (i prawdę mówiąc przeczytałem tylko jeden tom), ale nie zmienia to faktu, że jest ona jedną z najpopularniejszych francuskich serii science-fiction.

Tyle o autorach. Co zaś można powiedzieć o samym komiksie?

Enki Bilal jest artystą mającym u mnie obecnie olbrzymi kredyt zaufania. Jego rysunki są w stanie nawet słaby scenariusz podciągnąć do poziomu komiksu intrygującego. Rzecz w tym, że pomysł Pierre Christina z całą pewnością nie jest słaby. Co więcej - jego wykonanie świadczy o głębokim profesjonalizmie autora i dużym zaangażowaniu w proces twórczy. Uzasadnienie tej tezy pozwolę sobie umieścić nieco dalej, natomiast teraz chciałbym przytoczyć krótką anegdotę.

Kiedyś czytałem sobie zbiór opowiadań Stephena Kinga "Night Shift" (ciekawostka: użyty jest tam zwrot: "polish kielbasa sausage"). We wstępie autor napisał, że jedno z zamieszczonych opowiadań zostało odrzucone przez magazyn dla kobiet, który je zamówił, ze względu na zbyt podeszły wiek głównego bohatera. Pomyślałem wtedy, że dziwne te amerykańskie kobiety, skoro wiek bohatera ma dla nich znaczenie. Sądziłem, że jeśli opowiadanie jest dobre, nie ma kompletnie znaczenia czy główny bohater jest młody, stary, jest krokodylem, hipopotamem, tysiącletnim ufoludkiem, czy bryłą asfaltu ożywioną w tajemniczy sposób przez czarodziejską różdżkę. Okazuje się, że to ja byłem w błędzie. W kilku wypowiedziach usłyszałem już bowiem, że "Falangi" są komiksem nieciekawym i kogo w ogóle obchodzą przygody starych pierników po sześćdziesiątce. Odpowiadam - mnie obchodzą. Nie dlatego, że czuję jakąś szczególną estymę dla podeszłego wieku, tylko po prostu dlatego, że ich przygody są ciekawe, pouczające i pozwalają zastanowić się przez chwilę nad ulotnością ludzkiego życia. A to przecież tylko jedna z wielu zalet tego albumu.

Komiks ten ma bardzo internacjonalistyczny charakter. Nie tylko ze względu na pochodzenie bohaterów, ale także z powodu miejsc w których rozgrywa się akcja (Hiszpania, Włochy, Niemcy, Francja). Każdy z tych krajów został przedstawiony z wielką pieczołowitością - mamy tu szyldy, napisy na ścianach w odpowiednich językach, wypowiedzi w oryginale nie przetłumaczone na język czytelnika, w pewnym momencie bohaterowie przemieszczają się najprawdziwszym małym fiatem! Nawet katedra La Sagrada Familia w Barcelonie Gaudiego (słyszeliście płytę "Gaudi" Alan Parsons Project?) jest wyposażona w fachowy dźwig (od zarania swego istnienia kościół był w ciągłej budowie).

Podobnie jak w "Polowaniu" mamy tu do czynienia z szerokim wachlarzem ludzkich charakterów, choć tym razem nie służy on w tak dużym stopniu wywarciu jakiejś presji na czytelniku, a raczej czystej rozrywce. Tak - ten album jest dużo lżejszy od poprzedniego, choć oczywiście nie liczmy na bezmyślne strzelaniny i sceny walk kung-fu. Gdybym miał porównać ten album do czegoś, to najszybciej byłyby to "Krwawe Gody" Van Hamme'a, ponieważ w obu tych dziełach autorzy ukazują bezmiar ludzkiej nienawiści i bezsens zabijania. Jeśli kogoś nużą takie nieco zbyt natrętne elementy dydaktyczne, niech raczej po ten album nie sięga. Ale nie obawiajmy się - ten komiks nie powiela żadnego schematu. Jest w oczywisty sposób jedyny w swoim rodzaju i zaręczam, że po przeczytaniu nie raz wrócicie do niego myślami, choć nie jestem przekonany, czy nadaje się on do ponownej lektury.

A wady? Cóż, nawet wielkie dzieła nie są od nich wolne. Jedną z najoczywistszych jest nuda bijąca z kart komiksu. Być może jest to efekt zamierzony, ale mam wrażenie, że to raczej scenarzysta zbyt wiele uwagi poświęca swoim przemyśleniom, które nawiasem mówiąc nie są zbyt przenikliwe. Kolejną wadą jest nadużywanie tekstów w ramkach, a już do białej gorączki doprowadzają mnie drętwe teksty narratora w stylu: "Mówiąc to, Fryderyk nie zdawał sobie sprawy, jak niewiele życia mu już zostało". Ilustracje Bilala, świetnie sprawdzające się w materiale autorskim, trochę mi tu ciągną słowiańską tradycją kina moralnego niepokoju. Końcówka jest przerażająco płytka i komicznie przewidywalna. I tyle. Więcej wad nie wyszukam, zresztą nie mam zamiaru, bo uważam ten komiks za bardzo dobry i tylko wysyp znakomitych pozycji w tym miesiącu sprawił, że nie zmieścił się on w moim osobistym TOP 3.

Jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości, czy warto ten komiks kupić, powiem tak - jeśli podoba Ci się "Polowanie", "Dwie podróże z Fellinim", "Niebieskie pigułki", to kupuj w ciemno. Jeśli wolisz klimaty "Tellosa", "Wyprawy" czy "Dragon Balla", to z czystym sumieniem możesz sobie odpuścić. Nie jest to z pewnością rzecz, którą "każdy musi przeczytać".

Arek "xionc" Krolak

 

Tytuł oryginału: Les Phalanges de l'Ordre Noir
Scenariusz: Pierre Christin
Rysunki: Enki Bilal
Tłumaczenie: Bartek Chaciński
Wydawca: Egmont Polska
Kolekcja: Mistrzowie Komiksu
Data wydania: 07.2003
Wydawca oryginału: Les Humanoides Associés
Data wydania oryginału: 1979
Liczba stron: 84
Format: A4
Oprawa: twarda
Papier: błyszczący
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 24,90 zł