League of Extraordinary Gentlemen
Zabawy Pana Moore'a

Witamy w wiktoriańskiej Anglii! Epoce pary, zdumiewających wynalazków, nieustraszonych podróżników i wielu tajemnic. To Twoja jedyna szansa by spotkać najznamienitszych ludzi, jacy kiedykolwiek stąpali ulicami tego świata. Bądź świadkiem epokowych wydarzeń. Obserwuj zjawiska, które na zawsze odmienią los ludzkości. Okręt kapitana Nemo już odpływa, masz ostatnią szansę! Zdążyłeś? Twoje szczęście młody człowieku, poznasz bowiem rzeczy o jakich nigdy Ci się nie śniło.

Czym jest steampunk? Wyjaśnienie nie będzie proste, ale na nasze potrzeby możemy przyjąć, że to nowa, zyskująca sobie w ostatnim czasie rzesze zwolenników, gałąź fantastyki, której podstawą jest umiejscawianie akcji książek, komiksów, czy też filmów w epoce wiktoriańskiej. Cóż w tym odkrywczego? Ano chociażby fakt, że w związku z regulacjami dotyczącymi praw autorskich, w opowieściach tych mogą uczestniczyć postacie, które dotychczas nigdy nie mogłyby się spotkać. Wyobraź sobie zetknięcie Kuby Rozpruwacza z Tomkiem Sawyerem, czy perypetie niejakiego Sir Conan Doyle'a. Ciekawe, nieprawdaż?

Traf chciał, że jeden z najwybitniejszych (zdaniem autora tego tekstu zdecydowanie najwybitniejszy) scenarzystów komiksowych wszechczasów był od zawsze zafascynowany literaturą epoki wiktoriańskiej. Kiedy więc pojawiła się sposobność stworzenia komiksu opiewającego dzieje jego ulubionych postaci, nie wahał się ani chwili. I w ten oto sposób narodziła się Liga Nadzwyczajnych Gentlemanów.

Pomysł był genialny w swej prostocie - zebrać doskonale znane postacie w jednym miejscu i czasie i uczynić z nich, coś na wzór współczesnej grupy superherosów. Ale tym razem nie będziemy mieli do czynienia z powielaniem utartych schematów, klonowaniem kolejnych "manów" i "girlsów", ale z osobistościami, których sława przyćmiewa dokonania wszystkich trykociarzy razem wziętych. Kapitan Nemo, Allan Quatermain, Mina Murray, Dr Jekyll & Mr Hyde i wreszcie Hawley Griffin (Niewidzialny Człowiek). To właśnie ich losy przyjdzie śledzić nam na kartach tego niezwykłego komiksu. Nie są to jedyne persony, na których wspomnienie nasze serce bić szybciej, o nie. Ale o tym za chwilę.

Moore, jak już wspomniałem, uwielbia literaturę z tego okresu i to od razu daje się odczuć. Autor doskonale bawi się tkaną intrygą, podrzuca coraz to nowe wątki, sprawiając, że nie możemy oderwać wzroku od kolejno przerzucanych stron. Ligę można czytać na dwa sposoby: beztrosko rozkoszować się fabułą lub podjąć grę proponowaną przez scenarzystę i szukać kolejnych śladów, tropów literackich, kulturowych, historycznych, które nam serwuje. Każdy kadr, każdy z pozoru nieistotny szczegół stanowi swoiste wyzwanie - odkrycie do czego nawiązuje Moore stanowi nie lada przyjemność. Rysunek na papierośnicy, okazy muzealne - nic tu nie jest przypadkowe, wszystko ma swoje miejsce. Wyobraźcie sobie na przykład napis wykonany w języku chińskim, którego tłumaczenia nie znajdziecie na dole strony; w innym tytule byłoby to nie do pomyślenia, tutaj stanowi swoistą zagadkę - jej rozwiązanie nie jest niezbędne, ale ileż radości sprawia wygrzebanie informacji, co ta inskrypcja oznacza! Wspomniałem o pojawiających się postaciach, które nie powinny być Wam obce. Jest ich naprawdę mnóstwo, a szukanie ich "źródeł" (czyli dzieł gdzie pojawili się po raz pierwszy) daje sporo satysfakcji. Oczywiście można z tych poszukiwań zrezygnować i dać się ponieść samej historii...

Moore do zrealizowania tego komiksu wybrał Kevina O'Neilla. I był to wybór znakomity. Rysownik świetnie wyczuł konwencję przyjętą przez scenarzystę i swoimi obrazami niejako "dopełnił" wizję mistrza. Nie jest to grafika do końca realistyczna, stawiająca na jak najwierniejsze odwzorowanie każdego elementu. To co ważne i istotne zawsze uda nam się wychwycić, resztę O'Neill kreśli z niebywałą swobodą i lekkością. Mnie osobiście zaproponowany przez niego styl urzekł wspomnianą swobodą, może delikatnym manieryzmem, a może czymś jeszcze...

Wypada się tylko cieszyć, że już w lipcu poznamy pierwszą, niesamowitą przygodę z udziałem grupy niezwykłych osobistości. To komiks, którego nie trzeba polecać. I tak go kupicie.

Sławek "pookie" Kuśmicki