Ennis kaznodzieją
czyli jego spojrzenie na kwestie religijne

Wiele się pisze o "Kaznodziei" w kontekście Boga. W zasadzie, gdy czytamy tekst mówiący o tym tytule, możemy spodziewać się poruszenia tej kwestii. Sam pisząc artykuł i recenzję pierwszej części nie mogłem o tym nie wspomnieć, zaś już na tylnej okładce polskich dwóch pierwszych tomów mamy okazję przeczytać o przeplataniu się m.in. bluźnierstwa i wiary. Bardzo to intrygujące, ale mało konkretne. Bo, co Ennis właściwie o Bogu mówi? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie, polemizując nieco z Kevinem Smithem. Będzie to spojrzenie czytelnika trzech (po polsku - sześciu) pierwszych trade'ów (uspokajam, że spoilerów nie ma).

Spoglądając jednak na daty wydań "Preachera", widać, iż Smith perspektywę spojrzenia miał podobną. Jaką perspektywę, dlaczego akurat Smith? Ponieważ to on wspomniał o tym samym temacie, kwestii Boga w "Kaznodziei", we wstępie do "Aż do końca świata". Jednak nie ze wszystkim można się zgodzić. Mianowicie czytamy tam, iż "Ennis mówi o wierze, duchowości, religijności i hipokryzji" oraz, że "na stronach »Kaznodziei« pełno jest nowatorskiego spojrzenia na istotę Boga i na bezmyślne wyznawanie religii przez masy". No i tu już można zacząć się zastanawiać, a z tych przemyśleń wyciągać wnioski. Te zaś prowadzą do odpowiedzi na pytanie postawione we wstępie.

Wśród cech serii wymienionych przez Smitha wyróżnia się przede wszystkim "nowatorskie spojrzenie na istotę Boga" (pozostałe możemy wrzucić do jednego worka, do którego zaraz zajrzymy). Jaka jest ta istota? No cóż, tego Smith nie wyjaśnia, ale przecież czytał on te same komiksy, co my, więc sami możemy do tego dojść. Z tego, co widać w "Kaznodziei" obraz Boga przedstawia się następująco: nasz wszechmocny Pan staje wobec siły w pewnych sytuacjach równej jemu (nigdzie nie jest powiedziane, że jej zaistnienie nie jest możliwe), następnie opuszcza niebo i udaje się w podróż po Ziemi. Przeciw niemu występuje "wioskowy" pastor - Jesse Custer - obdarzony wspomnianą wyżej mocą, to zaś powoduje, że Bóg stara się przed nim ukryć, lub przez pośredników przekonać go, by zaniechał poszukiwań.

Czy gdzieś tutaj mamy okazję zapoznać się z "nowatorskim spojrzeniem na istotę Boga"? (wiem, wiem, przyczepiłem się do tej frazy ;). Najważniejsze, co po przeczytaniu pierwszych trade'ów można zauważyć, to fakt, iż On mówi o sobie, że jest miłością, a w swych działaniach zachowuje się zupełnie inaczej. Bo, czy spółkowanie z babką Custera, naprawdę złą kobietą, ma w sobie cokolwiek z miłości do swego stworzenia? On przypomina raczej starotestamentową wersję Boga - jest podobnie, jak tamże, okrutny. Natomiast ludźmi posługuje się, jak marionetkami, nie licząc się z ich uczuciami. Zaś taka wersja nie wynika z przemyśleń Ennisa na temat natury Boga, a raczej z natury jego scenariuszy - tworzone przez niego światy nie należą do najprzyjemniejszych. Bądź, co bądź trudno tu mówić o "nowatorskim spojrzeniu".

Zresztą w "Kaznodziei" chyba nie o to chodzi. Przecież mamy tu tak wiele niedociągnięć w kwestii Boga, że nie wydaje się, by Ennis skupiał się na tej kwestii. Owe niedociągnięcia są widoczne na pierwszy rzut oka - dla wszechmocnej istoty cały ten problem Genesis po prostu nie byłby problemem. Mogłaby bez kłopotu zapobiec jego powstaniu. Mało tego, mogłaby to zrobić nawet PO fakcie (bo czy dla wszechmocnej istoty przeszkodą jest czas?). Nie chcę się tu bawić w wyliczanie nieistotnych dla komiksu niedociągnięć; chcę tylko pokazać, że Ennis nie zastanowił się specjalnie nad kwestią samego Boga, jego istoty. Wbrew temu, co pisał Kevin Smith nie znajdziemy w "Kaznodziei" wątków dotyczących tych kwestii.

Czy w takim razie Ennis mówi coś konkretnego o Bogu? Wydaje się, że tak i że prawda kryje się w pozostałych słowach Smitha: Ennis mówi o wierze, duchowości, religijności i hipokryzji. To właśnie znaleźć możemy w "Kaznodziei" pod hasłem "Bóg": nie odpowiedź na pytania o Jego istotę (zaprawdę wielkie i mądre byłoby to dzieło), a raczej spojrzenie na nasz stosunek do Niego. Hipokryzja mieszkańców Annville, którzy przypominali sobie o religii tylko w niedziele, nie jest niczym nowym - ci ludzie to raczej typowe postacie tworzone przez Ennisa. Jednak mamy tu inne, różne postawy. Z jednej strony jest babcia Custera, która w swej dewocji popadła tak daleko, która tak wybiórczo lub przedmiotowo potraktowała wartości chrześcijańskie (rodzina, Biblia), że ostatecznie nie widziała niczego złego w zabijaniu ludzi. Z drugiej strony Jesse Custer, który właśnie wiarę odbiera jako czynnik istnienia, coś, dla czego warto żyć; jako ostatni powód, dla którego nie warto odbierać sobie życia. Chyba to Smith miał na myśli i to rzeczywiście znaleźć można w komiksie.

"Kaznodzieja" opiera się przede wszystkim na akcji, przez co może być postrzegany jako komiks płytki i wulgarny. Treści, jakie przekazuje (m.in. właśnie wiara) stawiane są na drugim (lub jeszcze dalszym) miejscu, obok akcji. Dlatego też kwestia wiary nie jest nadzwyczaj rozwinięta i pogłębiana. Patrząc zaś z drugiej strony, Ennis nie moralizuje - tworzy komiks, przy którym możemy się dobrze bawić i przemyca kilka kwestii, spostrzeżeń spoza obszaru zarezerwowanego dla czystej akcji. Mówiąc krótko, ten kaznodzieja potrafi opowiedzieć o różnym pojmowaniu wiary, nie prawiąc przy tym kazań.

Damian "hans" Handzelewicz