"Earth X" - tylko dla marvelmaniaków...?

Przyszłość. Minęło 20 lat, a świat nie jest już taki sam i nie jest taki, jakim ktokolwiek chciał go kiedykolwiek widzieć. Na Ziemi żyje tylko jeden człowiek i jest nim Tony Stark. Nie oznacza to jednak, że jest on osamotniony na naszej planecie. Oznacza to tylko tyle, że nikt na ziemi oprócz niego nie jest już człowiekiem.

Kilka lat przed opisanymi wydarzeniami coś zaczęło zmieniać ludzi. Po całym świecie rozprzestrzeniła się plaga X, dzięki której nie są już potrzebni bohaterowie, gdyż każdy posiada moce i potrafi się obronić. Czy tak jednak jest naprawdę? Nowy świat zastajemy zniszczony, głodny, pogrążony w anarchii, pozbawiony godności i człowieczeństwa. Społeczeństwo jest bardziej osamotnione i bezradne niż było wtedy, gdy oddawało się pod opiekę swoich bohaterów.

Myślicie sobie pewnie - "Po co następna alternatywna wersja przyszłości uniwersum Marvela?". Słowo 'alternatywna' jest użyte celowo, gdyż takich wersji przyszłości było i będzie więcej. Czym różni się "Earth X" od "Marvel 2099", "Days of Future Past", "Marvel 2", czy innych alternatywnych przyszłości, które przedstawiała w swoim czasie każda marvelowska seria. Otóż, większość tych projektów bazowała na ówczesnej popularności danych bohaterów. Nie dość, że gmatwało to coraz bardziej świat Marvela, to niewiele z nich tak naprawdę stanowiło godne uwagi historie (są wyjątki - patrz "Days of Future Past"). Ziemia X tak jak i inne komiksy tego typu wykorzystuje wolność twórczą, jaką oferuje stworzenie innego świata, ale w tym przypadku otrzymaliśmy na szczęście coś więcej.

"Earth X" jest dziełem wybitnie epickim stworzonym przez ludzi-entuzjastów, którzy dorastali wraz z komiksami Marvela i wiedzą o nich prawie wszystko. Zadanie, jakie postawili przed sobą było niezmiernie trudne - jak bowiem objąć tak różnorodny i rozczłonkowany świat komiksu, który tworzony był (i jest nadal) przez ponad 50 lat? Świat, w który wielu ich poprzedników włożyło swoje unikalne pomysły. Jak przedstawić go w zjadliwy (głównie dla młodego czytelnika nie zaznajomionego z historią Marvela) sposób? Może i było to zadanie karkołomne, ale jeśli powiem, że Alex Ross i Jim Krueger wywiązali się z niego nie dość, że bardzo dobrze, ale odnieśli także komercyjny sukces i uznanie krytyków, to jest to już jakiś powód by tą serią się zainteresować.

W świat przyszłości wprowadza nas - jakby adekwatnie do sytuacji, która zaistniała na Ziemi - para 'nieludzkich' narratorów. Są nimi Uatu - Obserwator (Watcher), który mimo swej kosmicznej świadomości oraz zdawałoby się całkowitej wiedzy na temat człowieka, nic o jego istocie tak naprawdę nie wie, oraz android X-51 (Machine Man), który zdaje się być bardziej ludzki niż jego rozmówca. X-51 został wybrany na nowego obserwatora przez Uatu, gdyż ten 20 lat wcześniej został oślepiony i teraz nie jest w stanie wypełniać swojego posłannictwa. Jego następca ma na celu pomóc mu zarejestrować wydarzenia, które nastąpią.

Koncepcja ta pozwala czytelnikowi wraz z nowym obserwatorem poznawać tajniki wszechświata oraz odkrywać tajemnice ostatnich 20 lat, jedna po drugiej. A tajemnic jest naprawdę dużo i jak w dobrym kryminale wszystkich nie poznajemy aż do samego końca. Kim są Obserwatorzy, czemu Celestials są zainteresowani Ziemią oraz co spowodowało plagę X - w tym świecie nie ma rzeczy zbyt mało ważnej, by nie mogła w ostatecznym rozrachunku zaważyć na rozwiązaniu. Wszystko powoli zaczyna do siebie pasować nakreślając ostateczną prawdę przed bohaterami i czytelnikiem.

Czy "Earth X" jest prosta do zaklasyfikowania? Ma w sobie trochę z zapisów kronikarskich, a także z rozprawy kosmologicznej. Mimo swojego rozmachu i odległych nam tematów "Earth X" wydaje się być komiksem o człowieczeństwie, o byciu człowiekiem.

Alex Ross i Jim Krueger umiejętnie wykreowali ze znanych nam bohaterów, osoby stworzonego przez siebie dramatu, które nie są w żadnym razie jednowymiarowe. Jest Captain America, który w kraju rządzonym przez Normana Osborna nie widzi dla siebie miejsca i chociaż dalej jest aktywny, stracił swój główny cel. Peter Parker po raz pierwszy nie czuje się odpowiedzialny za wydarzenia na świecie i nawet nie próbuje się im przeciwstawić. Także Reed Richards pozbawiony swej ukochanej żony i obwiniający się o przemianę ludzkości pogrążył się w niemocy. Tony Stark ukrywający się przed całym światem, ukrywający swoje człowieczeństwo.

Komiks ten porusza tematy teologiczne, egzystencjalne i psychologiczne. Ktoś może powiedzieć ze to za dużo. Ale to nie wszystko, jest jeszcze więcej.

Jedną z największych wad tej pozycji, a może i zaletą jest to właśnie, że po pierwszym przeczytaniu, a nawet już w czasie czytania czujemy się jakbyśmy próbowali zrozumieć fizykę cząstek elementarnych (może dla niektórych to proste), jesteśmy przytłoczeni nadmiarem prezentowanych nam faktów. Co chwilę przerywamy czytanie, by powiedzieć 'chwila, chwila' i wrócić do któregoś z poprzednich rozdziałów, by skonfrontować fakty. Na pewno jest to komiks, którego jednokrotne przeczytanie nie pozwala na jego całkowite zrozumienie, co równoznaczne jest z niemożnością odłożenia go na półkę z zamiarem szybkiego zapomnienia.

Dzięki doskonałemu prowadzeniu akcji oraz nietuzinkowym bohaterom nie jest to pozycja, która mogłaby spowodować niechęć do sięgnięcia po nią, a wręcz przeciwnie - powoduje, że chcemy ten świat zgłębić do końca.

Czy tytuł ten jest skierowany tylko do czytelników, w znacznej mierze obeznanych z Marvelem, by nie powiedzieć nim zafascynowanych? Czy dla nas, żyjących w Polsce, gdzie przedstawiony był tylko ułamek tego, co zostało stworzone, jest to odpowiednia pozycja? Moim skromnym zdaniem konstrukcja komiksu (sposób narracji) może być wręcz pomocna w poznaniu świata Marvela. Ci, którzy znają pozycje z wydawnictwa TM-Semic bez problemów odnajdą się w tej alternatywnej rzeczywistości. Z drugiej strony mało będzie tych, dla których każdy szczegół będzie zrozumiały. Paradoksalne może się wydawać, że jedna z pozycji traktująca o alternatywnej przyszłości Marvela staje się jedną z najważniejszych pozycji opowiadających o jego istocie.

Może trochę jeszcze o artystycznej stronie tego projektu.

Ojcem "Earth X" jest Alex Ross, znany z twórczości nie tyle komiksowej, co wręcz malarskiej. Ma on nieoceniony talent do malowania amerykańskich superbohaterów, a stworzone przez niego serie "Marvels" i "Kingdom Come" święciły w Stanach tryumfy. Poza tym że potrafi cudownie malować ma on także głowę pełną pomysłów. To w jego wyobraźni wykiełkował pomysł całej serii, bohaterowie przyszłości oraz to właśnie on stworzył świat, o którym później opowiedział Jim Krueger.

Jego dokładne szkice stały się podstawą dla nie mniej zdolnego twórcy, którym jest John Paul Leon. Jego zadaniem było poprowadzenie akcji epopei oraz wprowadzenie nas w klimat świata na skraju przepaści, gdzie nic nie znaczące istoty próbują zbuntować się przeciw bogom. Rysunki Leona są interesujące, gdyż tworzy on używając prawie wyłącznie plam czerni, co doskonale pasuje do przedstawionej tematyki. Jego kreska, co może wydawać się niemożliwe, łączy nowoczesne podejście do rysunku komiksowego, ale ma też w sobie coś ze stylu dawnych rysowników, którzy współtworzyli uniwersum Marvela - z Jacka Kirby`ego, czy Johna Buscemy. Rysunek w "Ziemi X" ma wiec dwóch ojców i roli żadnego z nich nie można umniejszyć.

Składający się z 14 części "Earth X", zaczął ukazywać się w latach 1999/2000 i stał się jednym z ważniejszych wydarzeń na komiksowym rynku amerykańskim. Marvel po kilku latach wydawania przede wszystkim miernych komiksów, zaczął stawiać na historie innego typu, zwracając uwagę na to, czego oczekuje czytelnik i poszukując zdolnych i nowatorskich twórców. Zauważył, że trzeba o czytelnika dbać, wydając komiksy zarówno dla nowych fanów, jak i dla tych, którzy są z nimi od dawna, a powoli się od nich odwracali. Taką pozycją jest właśnie "Earth X", co nie oznacza, że nie mogą do niej sięgać i młodsi.

Saga X od samego początku zakrojona była na coś o wiele większego, niż tylko jedna mini seria. "Earth X" rozrosła się do trylogii, której dopełnieniem są wydane już w całości "Universe X" oraz "Paradise X", który zakończy się w wakacje tego roku.

Miejmy nadzieje, że pozycje te ukażą się kiedyś w Polsce, co będzie na pewno wielkim świętem dla marvelmaniaków.

Wojciech "dieFarbe" Garncarz

 

Drugie spojrzenie na "Earth X"

Na recenzję "Earth X" ostrzyłem sobie ząbki już od jakiegoś czasu, lecz ograniczenia czasowe sprawiły, że zostałem uprzedzony. :) Teraz pozostało mi tylko dodanie kilku słów do istniejącego już tekstu i krótkie zaznaczenie mojego spojrzenia na arcydzieło, jakim jest "Ziemia X".

Główną zaletą serii jest przede wszystkim idea, jaka przyświecała jej tworzeniu. "Earth X" tworzy ze świata Marvela całość. Alex Ross dokonał tego, co fizycznie jest niemożliwe - połączył każdego bohatera, wszystkie zdarzenia, nawet te oddalone od siebie o setki lat i nie mogące mieć ze sobą nic wspólnego w jedną, spójną całość. W opowieści snutej przez Uathu i X-51 wszystko nabiera nowego znaczenia, a te, zdałoby się niezależne od siebie elementy, stają się nagle fragmentami układanki, które do siebie pasują. I w tym momencie rodzi się prawdziwa magia - gdy już połączyło się choć dwa z tych elementów, czytelnik nie jest w stanie przerwać, dopóki nie ułoży całości, dopóki ostatni kawałek nie zostanie dołożony, dopóki nie ujrzy tego, co kryje się za tymi fragmentami. A gdy już tego dokona, nigdy już nie spojrzy na świat komiksu tak samo.

Po ukończeniu "EX" nie byłem w stanie zrozumieć, jak można napisać jej kontynuację. Przecież wszystko zostało wyjaśnione. Przecież wszystko już zostało powiedziane. Wszystkie pytania doczekały się odpowiedzi. Co może być dalej??? Powiem wam tak - nigdy potem nie lekceważyłem geniuszu Rossa. Bo wbrew wszystkiemu, co by się mogło zdawać, zostało jeszcze bardzo wiele do opowiedzenia. I tak oto historia ciągnie się dalej, zataczając coraz szersze kręgi. A dotychczas skończona układanka okazuje się być tylko fragmentem, do którego na nowo zaczynamy dodawać kolejne elementy, powoli odsłaniając nowy, niesamowity i fascynujący, a niewidoczny wcześniej obraz.

Niezwykły w "Earth X" jest również sposób prowadzenia akcji. Tak naprawdę mamy tutaj bowiem do czynienia z dziełem narracyjnym. I jest to narracja zajmująca tak ogromną ilość miejsca, że nie jest to tytuł dla osób, które traktują komiks jako rozrywkę składającą się z rysunków i kilku słów. Rozmowa Uathu i X-51 jest wszechobecna, znajduje się niemal w każdym kadrze, toczy się niejako obok dziejących się wydarzeń. Wymusza to rozdwojenie uwagi, gdyż trzeba niezależnie od siebie śledzić narrację i wydarzenia dziejące się w kadrach, czekając, aż przenikną one siebie rozwiązując kolejną zagadkę, odpowiadając na kolejne pytanie. Istna uczta dla czytelnika znajduje się w serii zeszytowej, gdyż poza normalnym komiksem w każdym odcinku znajduje się od 4 do 6 stron, na które składają się szkice Rossa i (umieszczone niejako poza główną historią) rozmowy Obserwatora i Machine Man dotyczące postaci, zdarzeń, historii. Rozmowy te wprowadzają nas coraz głębiej i głębiej w świat, który poznajemy, odpowiadając na kolejne pytania, rzucając więcej światła na kolejne wydarzenia. Żeby stworzyć coś takiego trzeba być prawdziwym geniuszem, nie uważacie?

Moim zdaniem "EX" nie nadaje się dla zwykłego zjadacza chleba. Skierowany jest on do ludzi, którzy kochają Marvela, znają go więcej niż pobieżnie i rozumieją go. Dlaczego? Bo dać "EX" do przeczytania komuś, kto ma z komiksem Marvela niewiele wspólnego to tak, jakby dać siedmiolatkowi do przeczytania "Imię róży". Przeczytać przeczyta, intrygę zrozumieć zrozumie. Ale nawet nie pojmie tego, co ta książka naprawdę z sobą niesie.

"Earth X" jest bowiem, przede wszystkim opowieścią o tym, co to znaczy być bohaterem. W świecie, gdy każdy może nim zostać, bohatera nie kreuje posiadanie przezeń mocy - kreuje go decyzja poniesienia głowy, gdy inni wolą patrzeć w ziemię. Seria zrywa z tradycją lekkich historii spandeksowych trykotów, zastępując je tym, co naprawdę ważne. Bohaterowie Alexa Rossa to ludzie, którzy są wierni ideałom, o których świat już dawno zapomniał. To ludzie, którzy są w stanie stawić czoła wyzwaniu, zdającemu się być ponad ich siły. To ludzie, którzy muszą pokonać swoje wewnętrzne demony, aby znów móc na siebie spojrzeć w lustrze. To ludzie, którzy muszą poświęcić wszystko co jest im drogie, aby uratować tych, którzy na nich liczą. Świat "Earth X" to świat, w którym będąc mutantem, trzeba zasłużyć na miano człowieka. To świat, w którym słowo "ludzki" nabiera zupełnie nowego znaczenia. To świat, który na nowo odkrywa, co to znaczy poświęcać się dla innych, stanąć ramię w ramię z przyjaciółmi i zmienić rzeczywistość, która nas otacza. "Earth X" jest nie tylko opowieścią o super herosach - jest moralitetem, który dotyka bardzo głęboko każdego, kto odważy się zerknąć poza stereotypy.

Tomasz "Klos" Kłos

 

Pomysł: Alex Ross & Jim Krueger
Scenariusz: Jim Krueger
Design postaci i okładki: Alex Ross
Szkic: John Paul Leon
Tusz: Bill Reinhold
Wydawnictwo: Marvel Comics
Wielkość: Earth X: 0 - 48 stron
Earth X #1-12 - 28-31 stron
Earth X: X - 48 stron
TPB - 472 strony
Rok wydania: seria - 1999/2000
TPB - 2000