"Sandman" tom 3: "Dom lalki" cz. 1

Przyznam, że tym, co w moich oczach decyduje o wartości komiksu jest scenariusz. Rysunki są tylko pewnym środkiem do osiągnięcia celu, jakim jest opowiedzenie pewnej historii. Kapitalna grafika nie uratuje miałkiego scenariusza, znakomita fabuła potrafi ukryć niedostatki rysunku. Zdaję sobie sprawę, że zdecydowana większość fanów komiksu nie podziela mojego poglądu, ale taki punkt widzenia jest uzależniony od tego, czego się od danego tytułu oczekuje. Ja pragnę przygody, tajemnicy, intrygi, zagadek i fajnych postaci. Wysmakowane wizje grafika nie zastąpią mi nagłych zwrotów akcji, niespodziewanych rozstrzygnięć i błyskotliwych dialogów. Dlaczego o tym piszę? Otóż naczytałem i nasłuchałem się tylu krytycznych uwag pod adresem rysowników, odpowiedzialnych za oprawę Sandmana (w tym bardzo lubianego przeze mnie Sama Kietha), że wydaje mi się istotne, by uzasadnić, dlaczego zmagania Morfeusza z losem, to taki świetny komiks. Otóż dlatego, że jest napisany przez genialnego scenarzystę.

Tom trzeci to krótka historia o utraconej na zawsze miłości i początek dłuższej fabuły - "Domu lalki". Pierwsza opowieść jest utrzymana w konwencji mitu, legendy, pełnej mistycyzmu i afrykańskich legend. Dla Europejczyka zderzenie z kulturą Afryki zawsze będzie czymś niesamowitym i Gaiman sprytnie to wykorzystał. Motyw, wydawałoby się przerobiony i wyeksploatowany, ujął w nowe ramy. Stworzył swoistą "przypowieść", którą można odczytywać na wiele sposobów. Piękną, mądrą, ale i okrutną. Taką, jak miłość.

Drugi "story arc" (czyli po naszemu linia fabularna), to część pierwsza dłuższej historii, której finał znajdziemy w tomie czwartym. Poznajemy główne postaci dramatu, odkrywamy wraz z nimi skrywane od lat tajemnice i udajemy się w wyprawę do świata snu. Narracja jest prowadzona z perspektywy kilku osób, uczestniczymy jednocześnie w wydawałoby się na pozór, niezwiązanych ze sobą wydarzeniach, ale cała historia zgrabnie się splata i układa w całość. A to dopiero jej pierwsza część.

Strona graficzna tego albumu to specyficzne rysunki kilku autorów, może i dalekie od ideału, ale znakomicie uzupełniające tekst. Nie wyobrażam sobie "Sandmana" rysowanego w innej konwencji. Jest tu trochę zabawy z kadrowaniem i z rozmieszczeniem poszczególnych paneli. Widać dużą swobodę i radość tworzenia. Nie sposób zapomnieć o rewelacyjnych okładkach Dave'a McKeana. I tu duży plus dla Egmontu. To chyba pierwszy Sandman z tak dobrze nasyconymi kolorami, dzięki czemu obrazy Dave'a prezentują się naprawdę okazale. Szkoda, że Morfeusz nie jest wydawany na kredzie, bo na pewno na to zasługuje, ale i tak widać postęp.

Tytuł zdecydowanie godny Waszej uwagi. Seria się rozkręca i aż strach pomyśleć, co będzie dalej. Biegiem do księgarń, moi drodzy. Ja już się żegnam i idę spać. Dobranoc.

pookie

Inne opinie

Jest to najsłabsza z wydanych w Polsce części. Pierwsza historia opowiadająca o miłości Władcy Snów, wyjaśniająca, dlaczego w poprzednim tomie widziany był jako Murzyn (co ja w recenzji błędnie uznałem za wynik nieudolności rysownika) jest doskonała. Doskonała, ale tylko wtedy, gdy (jak to w tej serii bywa) wsiąkniemy w klimat opowieści. I jak zwykle oprawa graficzna moim zdaniem pasuje do nierealnej historii.

Inaczej jest w tytułowym "Domu lalki", gdzie sceną większości wydarzeń jest nasza rzeczywistość. Tutaj rysunki nie współgrają ze scenariuszem i wyglądają fatalnie. Sytuacji nie ratuje nawet Chris Bachalo. Sama fabuła także nie jest najciekawsza. Wynika to z tego, iż oglądamy wydarzenia zmierzającego dopiero ku jakiemuś celowi. A ten poznamy dopiero w kolejnym tomie.

hans

Scenariusz: Neil Gaiman
Rysunki: Mike Dringenberg i Malcolm Jones
Wydawca: Egmont Polska
Liczba stron: 112
Format: 17 x 26 cm
Oprawa: miękka
Papier: matowy
Druk: kolor
Cena: 24,90 zł