"Gwiazda pustyni"

Poprzedni komiks z serii "Mistrzowie komiksu" generalnie nie zachwycał. Graficznie ciekawy, lecz kulejący fabularnie. Postawienie na stronę plastyczną przy wyborze "Fetysza" oraz zapowiedzi "Gwiazdy pustyni", zwracające uwagę na nazwisko rysownika, wywołały u mnie obawę, że ponownie zobaczę nudnawy komiks, który się miło ogląda. Marini to bądź co bądź wyznacznik pewnego, wysokiego poziomu, natomiast Desberg jest scenarzystą, o którym niewiele słyszałem. Czy się pomyliłem? Zacznijmy od fabuły.

Matthew Montgomery mieszka w Waszyngtonie, gdzie pracuje w Ministerstwie Obrony. Jest człowiekiem mocno stąpającym po ziemi, wiernym swoim zasadom i wiele wymagającym względem innych. Dzięki temu jego życie jest uporządkowane. Jednak ten porządek zniszczony zostaje przez nieznanych sprawców, którzy gwałcą, po czym zabijają córkę i żonę Montgomery'ego. Od tej pory wszelkie jego działania mają tylko jeden cel - znaleźć odpowiedź na pytanie: "Dlaczego akurat jego rodzina?" A na koniec wymierzyć sprawiedliwość. W tym celu opuszcza cywilizowany Waszyngton i trafia do miasteczka w rodzaju tych, które rozsławiły Dziki Zachód. To, co zwraca uwagę, to fakt, iż zemsta ma zostać dokonana niejako przy okazji. Najważniejsza dla Montgomery'ego jest wyjaśnienie niewiadomej. To w zasadzie nie powinno dziwić, jeśli zna się jego charakter. Żył on w pewnym, ustabilizowanym świecie, który runął w jednej chwili - musi dowiedzieć się dlaczego tak się stało. Jednak nie oczekujcie powalającej na kolana odpowiedzi, nie czytajcie tego komiksu nastawiając się na nią - to nie jest w nim ważne.

"Gwiazda pustyni" osiągnęła to, czego nie udało się "Blacksadowi". Oba komiksy scenariuszowo korzystały z określonej konwencji, tam opowieści detektywistycznych spod znaku Marlowe'a, tutaj westernu. Świat "Gwiazdy" pełen jest silnych, twardych mężczyzn i podporządkowanych im słabych, lecz pięknych kobiet, które jednak potrafią pokazać pazurki. I nie ma co się tu obrażać - taka konwencja. Do tego strzelaniny, bójki w saloonie, kurz spod końskich kopyt i kolej wyznaczająca granice świata zdobytego przez białego człowieka. Naprawdę dobrze czyta się ten komiks; "Gwiazda pustyni" to świetna opowieść. Dlaczego "Blacksad", moim zdaniem, taki nie jest? Ponieważ jest on niemalże podręcznikiem określonej konwencji i schematów fabularnych. Scenarzysta nawet nie próbował wysilać się, by wymyślić motywy zarówno mordercy, jak i bohatera. W zasadzie znaliśmy już całą historię z przeróżnych filmów, książek i komiksów. W przypadku "Gwiazdy pustyni" Desberg skorzystał z konwencji tworząc postacie pokroju takiego, jaki opisałem, tworząc świat także znany nam z niezliczonych westernów - małe miasteczko, ospali szeryfowie, niemal całkowite bezprawie. Wiadomo też, że bohater pomści rodzinę. Ale to jak tego dokona, pozostało w gestii wyobraźni scenarzysty. Opowieść nie jest specjalnie oryginalna, lecz nie ulega zbytnio schematom.

Jeśli ktoś spodziewał się po Marinim rysunków na poziomie, do jakiego zdążył nas przyzwyczaić, nie zawiedzie się. Jest to jeden z najlepszych komiksów tego rysownika w Polsce. Bardzo malarskie rysunki ze świetnymi kolorami i ciekawymi ujęciami (jak np. spojrzenie na wnętrze domu z rogu kominka). W chwilach żywej mimiki twarzy (rozdziawione usta w zdziwieniu) widać korzenie artysty w fascynacji komiksami Otomo, ale dominuje styl znany z "Drapieżców". Jeśli już jesteśmy przy twarzach, to wypada zauważyć dwie sprawy. Po pierwsze, główny bohater to wypisz, wymaluj Sean Connery. Podobna twarz, podobny jej twardy wyraz, zaś do tego ta broda - bardzo bym się zdziwił, gdyby rysownik nie wzorował się na nim. Druga rzecz - Marini wciąż nie wyzbył się jednej z niewielu wad, jakie posiada - powtarzalności twarzy. Co prawda głównym bohaterem nie jest tu Cyganoskorpion (co być może wynika z korzystania ze wzoru), ale taka Wakita na mój gust za bardzo przypomina Czarownicę z "Cygana".

Scenariuszowo komiks wygrywa dzięki umiejętnemu zachowaniu równowagi - opiera się on na konwencji wystarczająco, by pochłonął nas przedstawiony świat, ale jednocześnie nie nudzi ogranymi chwytami fabularnymi. Plastycznie jest wspaniały, bo taka jest już domena Mariniego ;) Nie jest to jednostronnie dobra pozycja jak "Fetysz" lub "Blacksad", które się tylko ogląda. "Gwiazda pustyni" to komiks pełną gębą. Może nie oryginalny, ale mimo to wciągający i przez to bardzo ciekawy.

hans

Scenariusz: Stéphen Desberg
Rysunki: Enrico Marini
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Wydawca: Egmont Polska
Liczba stron: 116
Format: A4
Oprawa: twarda
Papier: błyszczący
Druk: kolor
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 35,00 zł