"Metal Hurlant" i jego brat bliźniak

"Metal Hurlant" i "Heavy Metal" to dwa czasopisma, o których już niejednokrotnie wspominałem, przy okazji pisania artykułu poświęconego tej, czy innej serii komiksowej. Tytuły te pojawiły się też już wielokrotnie w połączeniu z nazwiskami słynnych twórców komiksowych (jak chociażby Jean Giraud w poprzednim numerze). Nadeszła więc chyba w końcu pora, aby napisać artykuł i o tych dwóch, przez niektórych uznawanych za kultowe, czasopismach.

Metal Hurlant

Wszystko rozpoczęło się w roku 1975, kiedy to została powołana do życia organizacja Les Humanoïdes Associés. Jej założycielami była grupa utalentowanych francuskich twórców komiksu: Jean "Moebius" Giraud, Jean-Pierre Dionnet, Philippe Druillet i Farkas. Ich pierwszą wspólną publikacją stał się magazyn "Metal Hurlant" (dosł. "Wrzeszczący Metal"). W pierwszym numerze ukazały się między innymi premierowe odcinki przygód Arzacha i Majora Gruberta (legendarnych już dzisiaj bohaterów, stworzonych przez Jeana Girauda). Kolejne numery pisma przynosiły następne dzieła członków grupy Humanoïdes, a także coraz to nowych młodych francuskich twórców. W Metal Hurlant (MH), na przestrzeni lat swoje prace publikowało wielu znanych i mniej znanych artystów, jak wspomniani już założyciele magazynu, a także wielu, wielu innych, jak chociażby Caza, Serpieri, czy Manara. Obok samego "Hurlanta" ukazywały się również towarzyszące mu, wydawane co kilka miesięcy czasopisma "Ah!Nana", "Rigolo" i "Metal Adventure".

Warte zaznaczenia jest, że na łamach "Hurlanta" debiutowały takie serie, jak wspomniane już wcześniej "Arzach" czy "Hermetyczny Garaż", ale także "Incal" czy "Alef Thau", żeby wymienić tylko kilka z najsłynniejszych tytułów...

MH ukazywał się nieprzerwanie aż do roku 1987. Wtedy to zaprzestano wydawania pisma. Jednak ku uciesze czytelników, w roku 2002 magazyn został wskrzeszony, tym razem w zmienionej (unowocześnionej) szacie graficznej. Jak na razie ukazały się 2 numery nowego MH, wydawanego niezmiennie przez Les Humanoïdes Associés. Podobnie jak to miało miejsce w latach 70 i 80, także dzisiaj drukowane są w nim prace nowych i starych gwiazd komiksowego firmamentu takich jak np. Beltran,, Boucq, Dionnet, Jodorowsky, Johns, Gossett i wielu jeszcze innych.

Heavy Metal

Będąc pod koniec lat 70 w Paryżu, aby zająć się pracami nad wydaniem francuskiej wersji satyrycznego amerykańskiego czasopisma "National Lampoon" ("Narodowa satyra"), wydawca Len Mogel odkrył tam nowy magazyn SF/fantasy dla dorosłych, pod nazwą "Metal Hurlant". Zachwycony koncepcją Mogel, zakupił licencję na możliwość wydawania wersji amerykańskiej, i nazwał to nowe pismo "Heavy Metal" (HM). Pierwszy numer ukazał się w Stanach w kwietniu 1977 r. i przedstawiał amerykańskiemu czytelnikowi prace najlepszych europejskich twórców komiksu. Pismo stało się hitem już od pierwszego numeru, niemal wszystkie egzemplarze rozeszły się w błyskawicznym tempie w całym kraju. Był to pierwszy taki periodyk na tamtejszym rynku. HM okazał się znakomitą propozycją dla ludzi, którzy kiedyś czytali komiksy, ale wyrośli już z banalnych historyjek dla dzieci i młodzieży, serwowanych im przez amerykańskich wydawców. W czasopiśmie tym, jak zostało to już powiedziane, pojawiałysię komiksy stworzone na europejską modłę. Wiele z nich to historie o zabarwieniu erotycznym (ale nie pornograficznych). Na ogół jednak w HM, podobnie jak w MH, dominują klimaty w stylu szeroko rozumianej SF, albo fantasy. Dla tych, którzy nigdy nie mieli styczności z tym wydawnictwem podpowiadam, że w naszych Empikach można niekiedy trafić na pojedyncze egzemplarze HM. Ja osobiście znalazłem go na półce obok komiksu z Pokemonami :) . Jednak jak na nasze warunki cena magazynu (sprowadzanego przecież z USA) jest niezbyt przystępna, bo wynosi ponad 30 zł.

"Heavy Metal" stał się magnesem, przyciągającym twórców światowej klasy. I tak oto, wkrótce do grupy europejskich uznanych artystów, takich jak chociażby Giraud, Liberatore, Serpieri, Royo czy Gimenez, dołączyło mnóstwo utalentowanych twórców z Ameryki takich jak np. Frazetta, Corben, Bode czy Wrightson. HM pozwolił tym rysownikom z USA zaistnieć i zabłysnąć swoimi talentami wśród szerokiej publiczności. Chociaż początkowo HM był bliźniaczym odbiciem swojego francuskiego brata, to z biegiem czasu drogi obydwu czasopism coraz bardziej się rozchodziły, a po "śmierci" Hurlanta w 1987, HM ostatecznie przejął palmę pierwszeństwa na niezajętym polu wydawniczym. Żeby było śmiesznie to pod koniec lat 80 zaczął się ukazywać "Schwer Metal", czyli niemiecki odpowiednik HM. Tak oto pismo z Ameryki powróciło na "Stary kontynent", wypełniając w pewnym stopniu lukę zaistniałą po śmierci MH.... Warto jeszcze wspomnieć tu o jednym fakcie, a mianowicie o tym, że w Stanach Zjednoczonych, praktycznie od początku swojego istnienia HM miał problemy z tamtejsza cenzurą. W komiksie europejskim często pojawia się nagość, która w USA jest starannie ukrywana. Przykładem może tu być wydawany niedawno w odcinkach w HM komiks "Megalex", w którym intymne części ciał bohaterów zostały zamazane. W wersji oryginalnej (europejskiej) oczywiście nic takiego nie miało miejsca.

Filmy animowane:

Heavy Metal: The Movie

Jednak "Heavy Metal", to nie tylko komiksy wydawane na papierze. Jak to już zostało powiedziane wcześniej, na rynku amerykańskim HM stał się przebojem i to na tyle dużym, że kierownictwo pisma wpadło na pomysł, aby stworzyć film animowany dla dorosłych, w heavy metalowej konwencji. I tak oto latem 1978, Mogel podpisał porozumienie z wytwórnią Universal Pictures, na mocy którego miały rozpocząć się prace nad wyprodukowaniem animowanej antologii, bazującej na historiach opublikowanych w HM. Reżyserem filmu miał zostać Ivan Reitman. Zgodził się on, aby zająć się animowanym "Heavy Metalem", ale chciał mieć totalną kontrolę nad projektem oraz możliwość zatrudnienia swoich własnych scenarzystów. Mogel zgodził się na te warunki i w lutym 1980 Reitman zasiadł ze swoimi ludźmi - Danem Goldbergiem, i Lenem Blumem - do pracy nad projektami do filmu. Łącząc swoje własne, zupełnie nowe pomysły na epizody jak np. "Taarna", "Soft Landing" ("Miękkie lądowanie") i "Harry Canyon", z historiami publikowanymi już wcześniej w HM w formie komiksów - "Den" Richarda Corbena, "Captain Stern" Berniego Wrightsona, i "So Beautiful, So Dangerous" ("Tak piękne, tak niebezpieczne") Angusa Mckie'a i dodając jeszcze do tego wszystkiego świecącą zieloną kulę z dalekiego kosmosu, która jest siewcą zniszczenia we wszystkich historiach, zespół twórców opracował scenariusz do filmu. I tak oto, narodził się "Heavy Metal - The Movie".

Główny koordynator projektu, Gerald Potterton (pracujący wcześniej przy takich filmach jak "Animal Farm" czy "Yellow Submarine") dostał pod swą pieczę 1000-osobową armię animatorów i innego personelu technicznego. Prace trwały równolegle aż w pięciu zespołach pracujących w Nowym Yorku, Los Angeles, Londynie, Ottawie i Montrealu. Jak na tamte czasy było to przedsięwzięcie o niebywałym wręcz rozmachu. Realizacje projektu, którego budżet wynosił 7,5 miliona dolarów rozpoczęły się w sierpniu 1980 i trwały nieustannie przez prawie 12 kolejnych miesięcy. Do opracowania strony muzycznej projektu Reitman zatrudnił Irvinga Azoff'a, który zajął się zebraniem 17 utworów topowych grup rockowych, takich jak Black Sabbath, Devo, Sammy Hagar, Nazareth, i Grand Funk Railroad. Film został wprowadzony do kin przez Columbia Tri Star. "Heavy Metal: The Movie" miał swą premierę jednocześnie w 600 kinach, 7 sierpnia 1981 roku i podczas kilku miesięcy wyświetlania w samych tylko Stanach, zarobił około 20 milionów dolarów. Do dziś uznawany jest w niektórych kręgach za dzieło kultowe.

Heavy Metal: F.A.K.K.2.

F.A.K.K.2 to skrót od Federation Assigned Ketogenic Killzone to the 2nd level (Przydzielona Federacji Strefa Ektogeniczna drugiego poziomu). Innymi słowy, teren o ekstremalnej akumulacji zagrożeń biologicznych. Skrót ten oznacza także pseudonim dziewczyny, z którą nie warto zadzierać, czyli głównej bohaterki filmu o imieniu Julie. Pierwowzorem tej postaci jest Julie Strain, modelka i aktorka, której poświęcę nieco więcej miejsca w dalszej części artykułu. Można powiedzieć, że "HM: F.A.K.K.2" jest filmem kolejnej generacji (w stosunku do starego "HM: The Movie"). Po pierwsze, został stworzony dla nowej generacji odbiorców pisma, przez nową generację jego twórców (pod wodzą redaktora naczelnego Kevina Eastmana) i przy pomocy nowej generacji technik animacyjnych (w tym przy wydatnym wykorzystaniu komputerowych stacji graficznych - bo jakżeby inaczej). Produkcja filmu została rozpoczęta u schyłku roku 1997. Premiera zaś miała miejsce w roku 2000. Jak z tego wynika, prace produkcyjne trwały około 2 lat, przy niesłabnącym zainteresowaniu fanów, łaknących coraz to nowych informacji na temat projektu. Ostatecznie "HM:2000" (bo i taka nazwa jest używana), stał się jednym z najbardziej oczekiwanym filmów animowanych tegoż roku . Jego scenariusz bazuje na powstałym w 1994 komiksie "The Melting Pot" (w wolnym tłumaczeniu "Tygiel do topienia " - w domyśle metalu), stworzonym przez Kevina Eastmana, Simona Bisley'a oraz Ericka Talbota. Podobnie jak w starszym filmowym "Heavy Metalu" fabuła nie zaskakuje zbytnio oryginalnością. Oto rodzinna planeta Julie zostaje splądrowana przez kosmicznych piratów pod wodzą Lorda Tylera a jej mieszkańcy zostają zmasakrowani. Jedynie naszej bohaterce udaje się przeżyć i postanawia ona pomścić swoich ziomków, wyruszając na samotną wyprawę poprzez kosmos, aby odnaleźć Tylera i jego zbirów. Nie w fabule jednak tkwi jednak siła filmu. Chodzi raczej o heavy metalowy klimat, poparty dobrą grafiką i ciężką rockową muzyką.

Przy produkcji tego obrazu pracowało mnóstwo osób mniej lub bardziej związanych z magazynem. Oprócz tria Eastman/Bisley/Talbot, warto też wspomnieć o takich osobach jak Julie Strain, która była nie tylko pierwowzorem dla głównej bohaterki. Użyczyła jej bowiem również swojego głosu, a Michael Ironsides (znany może niektórym z was z filmu Starship Troopers - Żołnierze kosmosu) został zatrudniony jako głos złego Lorda Tylera. Z produkcją filmu był też związany Billy Idol, którego sobowtór zadebiutował na ekranie, będąc podobnie jak Billy liderem grupy rockowej grającej w jednym z klubów, który odwiedza główna bohaterka. Brand Records, aby podtrzymać tradycję z poprzedniej produkcji, przygotowała nowy soundtrack, zawierający utwory takich grup jak: Monster Magnet, Insane Clown Possie, System Of A Down, Billy Idol, Pantera czy Coal Chaber. Tak samo, jak miało to miejsce przy pierwszym filmie, mamy tutaj do czynienia z rasowym i ostrym rockowym graniem. Wraz z sukcesem filmu "Heavy Metal 2000: FAKK2", zostało sprzedanych mnóstwo licencji, między innymi dla Ritual Entertainment, która stworzyła grę komputerową "FAKK2: The Game".

Heavy metalowe gry komputerowe:

FAKK2: The Game

Stworzona przez programistów ze stajni "Ritual" gra "Heavy Metal F.A.K.K.2" została wydana w pierwszej połowie 2000 roku, wkrótce po premierze filmu kinowego. Zebrała wiele pozytywnych recenzji zarówno wśród redaktorów pism komputerowych, jak i wśród graczy. Fabuła zahacza nieco o wydarzenia pokazane w filmie, ale nie jest jej kalką, lecz stanowi odrębną, autonomiczną całość, więc nawet jeśli ktoś nie miał żadnej styczności z wydawnictwem HM i jego produkcjami, nie będzie się czuł w świecie gry obco. Bohaterką gry podobnie jak i filmu jest panna F.A.K.K.2 czyli Julie. Tym razem musi ona uratować rodzimy świat (jeszcze żyjący i piękny) przed grożącym niebezpieczeństwem. Nie chcę tutaj za bardzo wchodzić w szczegóły, dodam tylko, że gra należy, podobnie jak Tomb Rider, do gatunku TPP (third person perspective, czyli rozgrywka widziana z oczu trzeciej osoby, śledzącej bohatera). Kierujemy w niej oczywiście poczynaniami Julie, która musie rozprawiać się z bandami potworów, skakać jak sarenka pokonując przeszkody, a czasami rozwiązując zagadki logiczne. Jak już napisałem wcześniej, gra okazała się produktem równie udanym jak film i zyskała sporą popularność, przyczyniając się do przy tym do wzrostu zainteresowania magazynem "Heavy Metal".

Heavy Metal - Geomatrix

Geomatrix jest grą akcji, powstałą całkiem niedawno, której główną treścią są walki przeprowadzane na arenach, pomiędzy gladiatorami nowej ery. Kevin Eastman, właściciel/naczelny redaktor magazynu HM oraz znany rysownik Simon Bisley, stworzyli fabułę gry i projekty postaci w niej występujących. Akcja umiejscowiona jest pod koniec XXI wieku w świecie dotkniętym apokalipsą, spowodowaną głównie przez topniejące lody Antarktydy. Mamy tu cztery rywalizujące ze sobą grupy. Każda z nich ma trzech członków: lidera, który ma dobrą szybkość i witalność, dorodną wojowniczkę, która jest niezwykle szybka w walce, i behemoty, które są silne ponad miarę, ale bardzo wolne. Geomatrix został już wydany na platformy konsolowe przez Capcom, obecnie przygotowywana jest wersja na PC. Patrząc na tą grę widać, że autorzy poszli za ciosem, jakim był sukces gry F.A.K.K.2 i z rozpędu chcieli stworzyć nową fajną gierkę. Czy się udało? Moim zdaniem średnio - Geomatrix to taka sobie gra, której największa atrakcje stanowią nazwiska twórców. Pograć można (np. w demko), ale czy od razu kupić? Piszę te słowa jako sygnał dla tych, którzy mogą się zachłysnąć Heavy Metalem przy pierwszym lub kolejnym spotkaniu. Otóż, rzeczywiście dużo jest świetnych rzeczy związanych z tą marką (bo chyba już tak to trzeba nazywać), jednak jak wszędzie, także i tutaj trafiają się rzeczy bardziej mniej lub udane, czego przykładem jest moim zdaniem Geomatrix.

Ach ta niegrzeczna Julie...

To nazwisko padło już kilkukrotnie w tym artykule. Pora więc chyba wyjaśnić, kim właściwie jest ta Julie Strain i co dokładnie wiąże tą postać z jednym z najsłynniejszym magazynem komiksowym. Należałoby chyba zacząć od początku, czyli od metryczki. Julie urodziła się w Concord w amerykańskim stanie Kalifornia, 18 lutego 1962. Kiedy dorosła, postanowiła zostać aktorką (a w międzyczasie także modelką). W sumie jej się udało, zaczęła bowiem grywać w licznych filmach - powiedzmy to sobie szczerze - nie najwyższych lotów, a także pozować do licznych sesji fotograficznych. A że nie była przy tym zanadto wstydliwa, została wkrótce gwiazdką takich czasopism jak "Playboy", czy "Penthouse" (a także ich erotycznych produkcji filmowych). Jak więc widać, na "heroinkę" (od ang. heroin - bohaterka) komiksowego magazynu dla dorosłych nadawała się Julie jak najbardziej. No i los zetknął ją z Kevinem Eastmanem, szefem HM, dla którego stała się muzą i natchnieniem do stworzenia postaci wojowniczki o imieniu (nomen omen) Julie J. Trzeba przyznać że się Eastman zbytnio się nie wysilił, ale co tu zmieniać, jak się ma taki materiał na wojowniczą bohaterkę, jak Julie Strain. Chociaż chyba powinienem napisać raczej Julie Eastman, bo jakiś czas temu została ona połączona świętym węzłem małżeńskim z Kevinem E. Obecnie para ta jest wśród amerykańskich fanów kojarzona (a może nawet utożsamiana) z magazynem i stanowi część image'u pisma, a Julie (nieważne słusznie, czy nie), ma swoje liczne fan kluby, wśród miłośników HM.

I na koniec...

Pierwszy był "Metal Hurlant". To właśnie ten magazyn stał się kamieniem milowym w rozwoju tego, co dzisiaj nazywamy komiksem. To w nim opublikowany został pierwszy komiks uznawany za nowoczesny (Arzach), to w nim miały swe premiery liczne komiksy, które są już dziś europejską klasyką. Jednak trzeba przyznać, że jego "młodszy brat" czyli "Heavy Metal" znacznie przegonił swego poprzednika pod względem rozwoju. To co na początku było pismem, przez 25 lat swojego nieprzerwanego funkcjonowania zamieniło się w całkiem spore wydawnictwo, w którym oprócz samego magazynu, ukazują się też liczna artbooki, komiksy, książki, kalendarze i wiele innych mniej, lub bardziej znaczących drobiazgów. Do tej pory ukazało się już około 300 numerów magazynu. Nie można też zapomnieć o filmach o grach komputerowych spod znaku "Heavy metalu".

Zarówno HM jak i MH mają status magazynów kultowych po obydwu stronach Oceanu Atlantyckiego i mają wierne rzesze fanów. Czytając powyższy artykuł mogliście odnieść wrażenie, że faworyzuję "Heavy Metal", kosztem "Metal Hurlant". Nie jest to prawdą. Po prostu HM ma bogatszą w szczegóły historię i dlatego to właśnie jemu poświęciłem więcej miejsca. Ja osobiście bardzo lubię europejskie komiksy głównonurtowe, które są główną treścią zarówno starego jak i nowego MH jak i HM. Jeśli ktoś już miał styczności z tymi wydawnictwami, pewnie dobrze wie o czym mówię. Jeśli natomiast nie, to zdecydowanie polecam zapoznanie się z zawartością tych magazynów. Zainteresowanym dalszymi informacjami polecam też oficjalną stronę magazynu, na której znajdziecie mnóstwo ciekawych detali na temat pisma i jego twórców. Natomiast zainteresowani "Meatal Hurlantem" powinni odwiedzić stronę www.bdoubliees.com/metalhurlant. Zawiera ona wiele ciekawych materiałów na temat tego pisma, niestety wyłącznie w języku francuskim.

aegirr