Stan Lee - jak niechęć do komiksów zrewolucjonizowała rynek

Człowiekiem, któremu Marvel zawdzięcza najwięcej jest niewątpliwie Stan Lee. To on stworzył postacie, które rozsławiły firmę i razem utworzyły jedno wielkie uniwersum. Jego niezwykle płodna wyobraźnia dawała życie coraz to większej liczbie superbohaterów. Teraz każdy przyznaje, że Stan Lee to jeden z gigantów amerykańskiego przemysłu komiksowego. Jednak jako szesnastolatek zaczynający w 1939r. pracę w Timely Comics (ówczesna nazwa Marvela) nie miał zamiaru zajmować się komiksami. Marzył o karierze wielkiego pisarza.

Do firmy wszedł tylnymi drzwiami, jako kuzyn żony Martina Goodmana, założyciela TC. Nie nazywał się wtedy Stan Lee, lecz Stanley Lieber. Był przekonany, że będzie pracował dla magazynu publikującego opowiadania. Gdy się dowiedział, czym zajmuje się TC nie zrezygnował, dochodząc do wniosku, że jest to miejsce dobre jak każde inne na nabranie doświadczenia. Poza tym mimo wszystko zajmował się tym co lubił; pisał (krótkie co prawda) opowiadania. Zaczął od trzeciego numeru "Captain America". Mając w planach karierę pisarza, uznał, że nie może używać do, jak sam to określił, "tych głupich komiksów" własnego nazwiska i wtedy po raz pierwszy pojawił się Stan Lee. Jak każdy wie doszło do tego, że ostatecznie świat zna go tylko pod jego pseudonimem. Uznał więc, że najlepszym wyjściem będzie zmiana nazwiska z Lieber na Lee. Jednak później mocno tego pożałował. A to z tego prostego powodu, że Stan Lee wymawia się niemal tak samo jak Stanley. Wyobraźcie sobie sytuację, w której przedstawia się, mówiąc:

- Nazywam się Stan Lee.
- A jak ma pan na nazwisko, panie Stanley? - brzmi najczęściej odpowiedź.

Wróćmy jednak do młodego, nieznanego nikomu Stanleya "Stana Lee" Liebera.

["Fantastic Four" nr 1]

W krótkim czasie pisanie krótkich opowiadań zastąpione zostało przez tworzenie scenariuszy komiksów, na które jego szefowie, Jack Kirby i Joe Simon, nie mieli czasu. Bardzo szybko dostał posadę redaktora. Stanowisko miało być tymczasowe do momentu znalezienia odpowiedniego człowieka. No cóż, wygląda na to Lee był właśnie tym człowiekiem. Pracę przerwał trzyletni pobyt w wojsku podczas II wojny światowej. Zaciągnął się tam jako ochotnik. Nie przestał jednak pisać, jednak tym razem było to coś innego. Tworzył podręczniki instruktażowe i scenariusze do filmów szkoleniowych, co przyniosło mu miano "dramaturga". Po powrocie podjął przerwaną pracę w Marvelu.

Był niezwykle aktywny, tworząc mnóstwo komiksów w zaskakująco krótkim czasie. Jednak nie był zadowolony ze swojej pracy. Mało tego wstydził się jej; pytany czym się zajmuje, odpowiadał jak najbardziej ogólnikowo. Było tak, gdyż tworzył komiksy dla dzieci. Wydawca uważał je za jedyną możliwą grupę docelową więc nakładał na pracujących dla niego artystów odpowiednie ograniczenia. Dialogi miały być proste (żeby nie powiedzieć prostackie) i zrozumiałe dla każdego. Podobnie fabuła, która musiała zawierać się w jednym odcinku, aby każdy zeszyt nie zawierał odniesień do poprzednich. Oczywiście nie można było poruszać poważnych tematów, jednym słowem chwilowa rozrywka dla dzieciaków. Stan Lee był niezadowolony, ale dobrze opłacany, więc tworzył takie komiksy dość długo. Dopiero pod koniec lat 50. zaczął myśleć o odejściu z Marvela. Miał tego dość. Mniej więcej w tym samym czasie jego wydawca zafascynowany sukcesem komiksu DC (wtedy National Comics) "Justice League of America", zlecił Stanowi Lee stworzenie komiksu o grupie superbohaterów. Ten miał zamiar odmówić, jednak za poradą żony uznał, że to ostatnia szansa, aby zrobić komiks po swojemu. Ostatecznie jedyne co miał do stracenia to stanowisko, z którego zamierzał zrezygnować. W wyniku tego w 1961r. ukazał się pierwszy numer stworzonego wraz z Jackiem Kirby "Fantastic Four". I od tego się zaczęło.

["Amazing Fantasy" nr 15 - debiut Spider-Mana]

Ten i późniejsze komiksy Stana Lee zrewolucjonizowały amerykański rynek komiksowy. W 1962 r. pojawiła się postać Spidermana, rok później grupa X-men (ci do czasu "drugiego składu" byli mało popularni). Cechą wyróżniającą te postacie był fakt, iż mieli własne życie poza walką z bandytami. Osobiste problemy bohaterów, ich ciężkie i radosne (Reed Richards i Susan Storm byli pierwszym małżeństwem superbohaterów) chwile oraz nierzadko przekleństwo wynikające z posiadania nadprzyrodzonych zdolności (np. Thing, X-men) okazały się tym co podniosło komiksy amerykańskie na wyższy poziom. I co ważne dla wydawców sprzedaż podskoczyła niebotycznie wysoko. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest fakt, iż teraz te same komiksy uważa się za oderwane od rzeczywistości, a przedstawiane w nich życie osobiste za płytkie. Oczywiście jest to prawda, a oznacza to jedno - komiksy się rozwijają. Bo, bądź co bądź, komiksy o superbohaterach bardzo rzadko nosiły jakieś głębsze treści, raczej były kierowane do dorastającej młodzieży. Wciąż tak jest, tyle że teraz ukazuje się też dużo więcej pozycji dla dorosłych. Te w tamtych czasach w USA stanowiły zaledwie margines.

Większość tytułów stworzonych przez Stana Lee posiada jeszcze jedną cechę wspólną - typową dla tamtych czasów obawę przed radiacją. Większość jego superbohaterów powstała w wyniku zetknięcia się w jakimś stopniu z radioaktywnością (najlepszy przypadek to Hulk). Czas zimnej wojny był jednocześnie czasem bunkrów, strachu przed wojną atomową pomiędzy ZSRR a USA, a co za tym idzie przed radioaktywnością, niewidzialną śmiercią. Obawa ta znalazła odzwierciedlenie w komiksach Stana Lee.

["X-Men" nr 1]

Jednak stworzył też pozycje, mające zupełnie inne korzenie. Nick Fury pojawił się pierwszy raz w "Sgt. Fury and His Howling Commandos". Komiks ten powstał w wyniku małej sprzeczki Stana Lee z wydawcą, który uważał, iż świetna sprzedaż nowych pozycji to wynik chwytliwego tytułu. Artysta, aby udowodnić, że edytor się myli, stworzył komiks mający długi i absolutnie niekomercyjny tytuł. Oczywiście sprzedawał się tak dobrze jak pozostałe pozycje stworzone przez Stana Lee. Przy okazji przełamany został kolejny schemat; grupa, którą dowodził Fury składała się nie tylko z "białasów" i "amerykańców" (byli tam m.in. Murzyn, Żyd i Włoch).

Kolejnymi wyjątkowymi seriami w dorobku Stana Lee były "Silver Surfer" i "Dr Strange". Ten pierwszy jako science-fiction dla dorosłych zawierające domieszkę mesjanizmu słabo się sprzedawał i upadł po osiemnastu numerach, aby odrodzić się kilkanaście lat później. Dr Strange zaś był magikiem odbywającym swe podróże po innych wymiarach. Te spodobały się hipisom jako dziwnie podobne do wypraw ich świadomości na haju. Stan Lee jednak odciął się od nich tworząc antynarkotykową serię komiksów ze Spidermanem.

["Silver Surfer" - "Przypowieœć"]

Mimo podeszłego wieku wciąż tworzy, jednak komiksy coraz rzadziej. Założył firmę Stan Lee Media (www.stanlee.net ), która produkuje filmy animowane. Ich bohaterami są postacie wymyślane specjalnie dla potrzeb animacji przez Stana Lee. Ma za sobą migawkowe występy w filmach "X-men" i "Spiderman", a także nieco większą epizodyczną rolę w "Szczurach z supermarketu" Kevina Smitha, gdzie zagrał siebie samego. Jednak całkowicie z komiksów nie zrezygnował. Raz na jakiś stworzy jakiegoś one-shota (Tm-Semic wydał takiego w Polsce - "Przypowieść" do rysunków Moebiusa), a ostatnio zaczął pracować dla... DC! Pisze dla nich scenariusze do serii "Just Imagine If Stan Lee Had Created...", gdzie można się przekonać jakby wyglądaliby bohaterowie DC stworzeni przez niego. Jednak mimo faktu, iż powstaje teraz tak mało komiksów jego autorstwa pozostanie on jednym z największych twórców komiksowych Ameryki. I na pewno nie pozostanie zapomniany, gdyż każdy numer serii, które wymyślił, zaczyna się od słów: "Stan Lee presents".

hans

Źródła:
Salon Brilliant Careers
Yesterdayland
"Spider-Man" 1/93