"Universe" cz. 1

Thomas Judge był księdzem. Teraz jest człowiekiem, który stoczył się na samo dno. Wiarę zastąpiły alkohol, prochy i dziwki. Jednak do czasu, gdy znajdzie Zachwyt i (oczywiście) dowie się, że ma wybawić świat.

"Universe" to zarówno pod względem scenariusza, jak i rysunku solidna amerykańska robota. Co prawda Crain popełniając "Bez Honoru" nie dał się poznać jako dobry rysownik, jednak niektóre kadry budziły nadzieję na lepszą przyszłość. I w "Universe" te nadzieje spełnia. Rysunek jest wreszcie, poza paroma wyjątkami, czytelny. Stwory różnej maści przedstawione są bardzo dobrze, za co Craina można było pochwalić już w przypadku BH. Jego styl nie odbiega od typowego dla komiksów zza wielkiej wody czyli kolejna wariacja na temat Jima Lee. Ogląda się przyjemnie, ale bez specjalnych zachwytów.

Ratowanie świata to już standard, który nikogo nie wzrusza, jednak "Universe" wyróżnia kilka ciekawych pomysłów. Za dobre przykłady może posłużyć moc, jaką daje Zachwyt (inna sprawa, jak Jenkins zamierza to wykorzystać), nowa wersja Charona lub sama koncepcja świata. Oczywiście nie są to wybitne pomysły, ale jak na taki lekki komiks jest nieźle. A od czasu do czasu mamy parę niewymuszonych humorystycznych akcentów, z których większość wywołuje (przynajmniej) uśmiech na twarzy.

Szkoda, że twórcy postanowili zrobić z "Universe" serię. Zgrabny pomysł na zamkniętą opowieść może stać się zaledwie pretekstem do ukazania kolejnych przygód bohaterów. Wtedy komiks stanie się jednym z wielu. Miejmy nadzieję, że tak się nie stanie. Niestety piszę to, gdyż ostatnia historia wywarła na mnie właśnie takie wrażenie - kolejna nawalanka.

Co do jakości wydania to trochę brakuje lakierowanej okładki, która świetnie uzupełniłaby kredowy papier. Jednak tego czego najbardziej brak to dobra korekta. W poprzednich komiksach Mandragory nie przeszkadzały mi literówki, ale gdy zdarza się to w każdym kolejnym, człowiek zaczyna mieć dość. Dziwne, że firma, która poradziła sobie z tak trudnymi problemami jak dystrybucja, wciąż boryka się z czymś tak prozaicznym. Denerwuje też reklama w środku komiksu. Rozumiem, że aby nie rozbijać dwuplanszowych rysunków to było konieczne. Jednak reklama, w której dominuje biel za bardzo odstaje od reszty albumu. Można ją było lepiej zaprojektować.

Mimo wszystko ogólnie jest bardzo dobrze. Jeśli nie będziecie oczekiwali niczego poza lekką rozrywką, powinniście być zadowoleni. A poza tym należy się plus za świetną okładkę.

hans

Scenariusz: Paul Jenkins
Rysunki: Clayton Crain
Wydawca: Mandragora
Format B5, 96 stron
Cena: 24,90 zł