"Slaine": "Zabójca demonów" tomy 1 i 2

W lutym 2002 "Klub Świata Komiksu" wypuścił pierwszą z dwóch części "Slaine": "Zabójca demonów". Ostatnio ukazała się druga z nich.

Slaine jest uważany za pierwszego baśniowego króla Irlandii, a zrodził się w przypowieściach celtyckich. Żył ponoć w IV wieku przed naszą erą i stał na czele plemienia Gailon, a towarzyszył mu karzeł Ukko.

Komiks luźno traktuje wątki z opowieści celtyckich. Postacie mieszają się, pojawia się mnóstwo opowiadań pochodzących z wierzeń zarówno walijskich, jak i irlandzkich. Cała seria obfituje w przemoc i rozbryzgującą się tu i ówdzie krew. Mamy na dokładkę liczne uciechy cielesne w postaci gwałtów oraz śmierć, śmierć i jeszcze raz śmierć. Wielkie topory, demony, upiory, boskie stworzenia podkreślają jeszcze mityczność "Slaine" i jego związek z wierzeniami dawnych plemion zamieszkujących Wielką Brytanię.

Cała seria ponadto dzieli się na dwie zasadnicze części. Pierwsza z nich dotyczy młodości Slaine'a i kończy się zjednoczeniem przez niego wszystkich plemion celtyckich ("Rogaty bóg"). Druga rozpoczyna się siedem lat od "Rogatego boga", a pierwszym jej albumem jest właśnie "Zabójca demonów".

Slaine, zgodnie z tradycją, po siedmiu latach rządów, ma złożyć ofiarę ze swojego ciała. Jednak bogini Danu, dla której to Slaine ma się poświęcić, ma co do niego inne plany. Wysyła go w przyszłość, na tereny Wielkiej Brytanii zajęte przez Rzymian, aby jeszcze raz zjednoczył rozbite przez nich plemiona celtyckie i doprowadził do wyzwolenia swoich rodzimych ziem. Slaine musi się dodatkowo uporać ze swoim dawnym wrogiem, demonem Elfrikiem, który stoi na czele rzymskiej armii. Dochodzi do konfrontacji...

Kilka słów na temat rysunków. Stworzyli je Glen Fabry i Dermot Power. Muszę przyznać, iż całkiem pasują do celtyckich klimatów. Są bardzo dobrze wykonane i podkreślają oczywiście na każdym niemal kroku przemoc i lejącą się krew. Sceny walki są wyolbrzymione, podobnie jak ciosy zadawane sobie przez bohaterów różnym orężem. Ale taki właśnie jest Slaine. Zapewnia duże walory artystyczne i dużą dawkę brutalności. Za to fabuła kiepska. Ot, jakieś demony, niezbyt wiążące dialogi, przewidywalność. Jednym słowem minus dla Pata Millsa.

"Zabójca demonów", podobnie jak i cały cykl, do mnie nie przemawia. A to dlatego, że otrzymujemy całkiem relaksującą dla naszego mózgu papkę brutalności. A ja z kolei lubię skomplikowane i nieprzewidywalne scenariusze, mniejszą wagę przykładam do rysunku. Tu jest całkiem na odwrót. Jeżeli ktoś chce popodziwiać warstwę rysunkową, to polecam, jeśli natomiast szuka wyrafinowanej historii - to chyba nie ten adres...

Tomstoj

Scenariusz: Pat Mills
Rysunki: Glenn Fabry, Dermot Power
Wydawca: Egmont Polska 2002
Fromat: A4, 48 stron
Cena: 16,90 zł