Miller po polsku

Frank Miller niestety nie jest artystą często tłumaczonym na język polski. Jest to bardzo dziwne, ponieważ jego prace nie są nadzwyczaj przepełnione brutalnością czy seksem (oczywiście od każdej reguły są wyjątki:). Zawierają raczej treści bardziej refleksyjne, nie pozwalające zapomnieć o komiksie po przeczytaniu. Wydawcy najwidoczniej bali się niewyrobionego czytelnika. Mimo to mieliśmy parę okazji usłyszeć o Millerze w naszym pięknym kraju. Oto one (zacznijmy od najsłabszego):

Spawn 5/97 "Dom" - ta historia i crossover Spawn/Batman to dowody, że pan M. w ogóle nie czuje Spawna. Całkowita pomyłka. Bo jak inaczej nazwać banalną opowieść o dwóch gangach , walczących o zaułek zamieszkany... zgadnijcie przez kogo? A czy potraficie sobie wyobrazić, jak potoczyła się ta historia? Tak, tak Spawn rozprawia się z wszystkimi i koniec! Doprawdy, dzieło sztuki...

Spiderman 1/90 - pierwszy Spidey, ludzie z TM-Semic mieli widocznie ambitne plany. Z wykonaniem gorzej. Banalna historia o spotkaniu Spidermana z Punisherem okraszona równie banalnymi rysunkami Millera. Jednak w tej kresce można już zauważyć zaczątki talentu, jaki wykazał tworząc Sin City. Te twarze, te rysy mają w sobie specyfikę kreski millerowskiej. Warto mieć ten komiks choćby tylko, by przekonać się jaką pokonał drogę w zakresie rysunku.

Elektra cz.1 "Ściana" - na początku wypadałoby napisać, że tu także rysunki wykonał Miller. Na nie tusz naniósł Klaus Janson. Są one co prawda lepsze niż poprzednio, ale wciąż nie jest to nic specjalnego. O wiele ważniejsza jest historia. Oto bowiem mamy komiks, z którego możemy dowiedzieć się co nieco o stylu opowieści Millera. Zafascynowany Japonią często wykorzystywał elementy jej kultury w swoich scenariuszach. A szczególnie upodobał sobie ninja. I właśnie takie motywy możemy znaleźć w Elektrze. Trzeba tu zauważyć, że Miller wie o czym pisze, nie jest w tych sprawach laikiem. Mamy tu organizację z określoną strukturą, w której każdy szczebel jest tytułowany zgodnie z rzeczywistością. Jednak jak już wspomniałem jest to zaledwie element tego komiksu. Fabuła skupia się na Elektrze. Opowiada o poszukiwaniu miejsca w świecie po tym, gdy wraz ze śmiercią ojca runął ten jej własny, bezpieczny i idealny. Ta historia to dowód, że Miller jest stworzony do pisania opowieści z udziałem Daredevila (z którym Elektra jest mocno związana). Jednak jest coś o wiele lepszego, coś co każdy komiksiarz powinien znać, czyli...

Mega Marvel 2(7)/95: Daredevil The Man Without Fear - coś wspaniałego. Jeden z najlepszych komiksów wydanych przez TM-Semic. Opowieść, która porusza do głębi. Miller opisuje drogę małego Matta Murdocka do Daredevila. Że nie była to prosta droga, wszyscy się domyślamy. Ale sposób, w jaki jest ona opowiedziana czyni ją wyjątkową. Poznajemy tu uczucia, jakie targają Mattem, jego problemy, porażki niosące wstyd i zwycięstwa, nieliczne, ale dzięki temu doceniane. I właśnie to jest najważniejsze; uczucia. To sprawia, że po przeczytaniu ten komiks wciąż nachodzi nasze myśli, że nie możemy przestać się nad nim zastanawiać. Przeżywamy go nie tylko podczas lektury i to stanowi o jego wielkości. Jeśli jeszcze tego nie czytaliście, to jak najszybciej nadróbcie zaległości, bo to komiks wybitny!!

Może smucić tak niewielka ilość pozycji, ale przecież wszystko idzie ku lepszemu. Ukazała się już pierwsza część Sin City, całkowicie autorskiego komiksu Millera (próbka była w 26. Świecie Komiksu), recenzję znajdziecie w następnym numerze KZ. Jakby tego było mało w kwietniu pojawiło się największe dokonanie naszego ulubieńca, uważane za kamień milowy amerykańskiego komiksu czyli Powrót Mrocznego Rycerza. Zaś najprawdopodobniej w maju znajdziemy w księgarniach kontynuację tego klasyku, nówkę z grudnia zeszłego roku; część pierwszą komiksu Mroczny Rycerz Kontratakuje. Tak więc cieszmy się bo sezon na Millera właśnie się zaczął!

hans