Batman: The Dark Knight Strikes Back

Scenariusz: Frank Miller
Rysunek: Frank Miller
Kolory: Lynn Varley
Wydawnictwo: DC

Część 1 - 78 stron / grudzień 2001
Część 2 - 77 stron / styczeń 2002
Część 3 - nie wydana

Kiedy sięgałem po Dark Knight Returnes miałem mieszane uczucia. Z jednej strony legenda - z drugiej mój subiektywny gust. Nie rozczarowałem się jednak - wręcz przeciwnie, byłem zachwycony. Kiedy po tylu latach nagle usłyszałem pogłoskę o DK 2 - Dark Knight Strikes Again, nie mogłem wprost uwierzyć. Kiedy wpadł w moje ręce, nie mogłem opisać swojego szczęścia. Kiedy go przeczytałem nie mogłem znaleźć słów. Niestety nie z zachwytu.

Minęły dwa lata. Świat nadal myśli, że meta-ludzi już nie ma. Że Batman nie żyje. Że los jaki im przypadł nie może się zmienić. Ale Bruce Wayne żyje. I nie ma zamiaru pozostawić spraw takimi jakimi są - postanawia sprowadzić z powrotem wszystkich nadal żyjących nad-ludzi i otworzyć wszystkim oczy na kłamstwo w którym żyją. Ale są tacy, którym jest to nie na rękę.

No cóż... Po lekturze pierwszych dwóch z trzech albumów składających się na pełną historię (DK2 został opracowany w trzech albumach, z których każdy ma po około 80 stron) czuję się niestety niezwykle rozczarowany. Mamy co prawda ciekawą fabułę (nie powiem, już w drugim albumie nabiera ona sensu), mamy trudną niekiedy w odbiorze kreskę, do jakiej przyzwyczaił nas Miller, ale nie mamy "tego czegoś"... Niestety DK2 pozbawiony został całkowicie mroczności, odczucia bezsensowności i tragedii pierwowzoru. Mamy zamiast tego zbieranych na siłę postarzałych bohaterów w ilościach hurtowych, mamy podstarzałych super-łotrów, którzy śmieszą bardziej wyglądem niż straszą złowieszczością i mamy obraz cywilizacji, która jest chora jeszcze bardziej niż wcześniej. I niestety nie dostaliśmy nic więcej - zabrakło dobrej narracji, która zazwyczaj raczył nas Miller i zabrakło (to niestety mówię po raz kolejny) klimatu. Klimatu! KLIMATU! Po prostu brak. A szkoda.

Mimo że moje słowa może brzmią ostro, to jednak DK2 nie jest aż tak tragiczne. Wręcz przeciwnie - jest całkiem niezły. Moja ostra krytyka wynika z oczekiwań, jakie miałem. A miałem wysokie. Będąc po lekturze takich dzieł jak Ronin, Dark Knight Returnes czy The Man Without Fear spodziewałem się po prostu czegoś, co zaprze mi dech w piersiach. A dostałem coś "tylko" niezłego. Dla mnie to trochę za mało. Ale mimo wszystko polecam DK2 wszystkim wielbicielom Millera, gdyż mimo wszystko widać rękę mistrza. Zwłaszcza, że jeśli się uda, to znajdzie się on w ofercie Egmontu - i to w wydaniu bardzo ładnym. Ciekawe tylko co z tłumaczeniem, bo język w tej części jest średnio łatwy.

Klos